Pręt za prętem wbija się w ciało. Głęboko. Przez lata budujesz rusztowanie dla mięśni. Bo tego, co wbite, nie wyjmujesz, lub nie chcesz wyjąć, albo jeszcze nie wiesz jak. Wadzi czasem mniej, czasem bardziej. Uczysz się z tym żyć.
I tylko od czasu do czasu zastanawiasz się jakby to było poczuć życie poza klatką. Jakby to było powyciągać te wszystkie pręty? Jak żyć bez nich i czy się od razu nie rozpadniesz?
Trzymasz w mięśniach wielu więźniów. Rodzinę, znajomych, przyjaciół. Więzisz sytuacje. Pod kluczem siedzą słowa z kolcami i spojrzenia śnieżnych kul. Przykute łańcuchami rany torturujesz jedną kroplą krwi, ciągle tą samą, dźwięczącą, ciężką jak walizka pełna wspomnień. Tunelami ciała latają widma spraw przeszłych. Drażnią skronie, pulsują w potylicy, napierają na gałki oczne. Niewypowiedziane słowa uderzają o krtań kolczastą maczugą. W stawach trzepocą włochate ćmy lęków: iść, nie iść, zawrócić, a może jednak pobiec…
Twoje wewnętrzne więzienia są przepełnione, a Ty i tak dokładasz coś nowego. Ciało pęcznieje, rozpycha się bólem o metalowe ograniczenia. To, co miało być Twoim schronieniem, staje się klaustrofobiczną klatką. Boisz się otworzyć wrota. Bo kim będziesz bez swoich więźniów? Z nimi ciężko żyć, ale przynajmniej wiesz jak…
To, co przeżyłeś, jest Twoją historią. Ona nigdzie się nie wybiera. Ale nie musi ciążyć. Nie musi boleć. Nie musisz jej bronić.
Wróć do oddechu. Nie szukaj poza ciałem. Tak, w klatce jest cała wolność jakiej potrzebujesz. Nie musisz iść daleko. Może tylko tyle co na najbliższą kanapę, albo wygodny fotel. Oddychaj. Niby nic… Ale proszę, przekonaj się jak dużo…
PS Oraz zawsze możesz przyjść na masaż Lomi Lomi Nui, to skuteczny wyciągacz prętów z ciała 😉