Jeśli ktoś myśli, że przygotowanie 40 sekund video to coś, co przychodzi mi ot tak sobie i na luzaku to niech sobie obejrzy filmik… Pamiętacie wczorajszy post? Kto nie widział, niech sobie zerknie.
W krótkich filmikach jest tak, że nie da się za dużo powiedzieć, wiadomo ;-)i warto sobie przygotować myśl śmiałą i treściwą na kartce. No i ją powiedzieć, ale tak, żeby nie był głupio, sztucznie i w ogóle z dupościskiem. No i napisałam sobie 4 krótkie zdania. A potem miałam je po prostu powiedzieć! I pojawił się zacisk. Bo nie umiem. Nie mogłam sobie tego też napisać na kartce i przeczytać bo bez okularów to wiele nie widzę z daleka. A żeby było jeszcze fajniej to pierwszy raz nagrywałam filmik przy świadku! To już poziom zdenerwowania razy tysiąc! No i zobaczcie co wyprawiałam! I tak kilka minut, dopóki gładko i w miarę naturalnie nie powiedziałam tego, co wczoraj na videło 😉
O i taka to zabawa. W sumie fajna. Dużo się o sobie dowiaduję, oj dużo. I sprawia mi to mimo wszystko przyjemność. Można nazwać tę dzisiejszą wrzutkę „wpadki przy nagraniach”, ale w sumie to spory sukces myślę sobie, że robię to, co robię. Nadal pamiętam jak chowałam się ze strachu przez ludźmi do szafy. Dużej, ciemnej i śmierdzącej naftaliną (w internacie wtedy mieszkałam). Siedziałam w niej w podkulonej pozycji i bałam się iść na lekcje, nie dlatego, że nic nie umiałam, ale wiedziałam, że będę musiała wyjść na środek klasy i odpowiadać na pytania nauczyciela. I że będzie mi słabo, będzie mnie mdliło, będzie mnie potem bolała głowa… Dlatego nagrywanie video jest moją autoterapią także, a że mogę opowiadać o tym, co kocham i mi życie zmieniło, czyli o Lomi Lomi Nui, bardzo, bardzo mi pomaga :-*
Dziękuję, że oglądacie, że piszecie do mnie wiadomości, że coś z tych moich strachów dobrego wychodzi…