11072816_466319930193288_9064984156372706712_n
Mili Aloha czytelnicy! Długo czekałam na ten tekst i z radością dziś przedstawiam Wam nową autorkę Kingę! Pewnego dnia do mojej skrzynki mailowej wpadł list, no że fajnie by było może coś razem, że dużo wspólnego, że kreatywnie i z duszą. I… zapadła cisza. Na długo. Aż tu nagle mówię dość! Uprasza się o tekst… I dostałam. I to z jakimi bohaterami w roli głównej! Ja do teraz mam banana na buzi i ciepło w serduchu, czego i Wam życzę! Pięknego weekendu! I patrzcie w górę, może coś tam spadnie…


10478853_466646530160628_4919282009106526568_n

Kinga Kłosińska o sobie pisze tak: Jestem masażystką hawajskiego masażu Lomi Lomi Nui, piszę, maluję i robię biżuterię. Uwielbiam pracować rękami więc czasem prowadzę warsztaty dla dzieci aby dzielic z nimi zabawę z tworzenia i malowania. Od paru miesięcy całe serce wkładam w prowadzenie bloga. A blog ten o tym, że dobrze jest być. Patrzeć na świat, kreować i cieszyć się życiem. Długo pracowałam jako food stylista dla magazynów i agencji więc czasem z rozpędu nieźle gotuję. Wegetariańsko. Zdarzało mi się robić scenografie do programów telewizyjnych i filmu. Z zapałem zgłębiam tajniki zielarstwa, naturalnej medycyny, duchowych ścieżek i rdzennych kultur. Od kilku lat ćwiczę jogę. A czasem hoduję wiewiórki. A najważniejsze jest to, że podróżuję – po świecie i w sobie. Tułałam się po Europie i Azji, mieszkałam w Egipcie i czasem aż mnie skręca z tęsknoty za słońcem, kupowaniem pęczków mięty na straganach i zapachem jabłkowego tytoniu. Oglądam sobie świat i bardzo mnie to cieszy.

Tak właśnie było… Siedziałam w łóżku, użalałam się nad sobą, a na pocieszenie czytałam G. Durrella. A bo rozstanie, a bo zleceń nie ma, a nuda, a kasy brak. I co? I poprosiłam. A niech spadnie coś z nieba wreszcie Panie Boże, Wszechświecie, propozycja jakaś, praca… Coś po prostu. No, nie określiłam dokładnie, przyznaję. Ani charakterystyki i stanu konta spodziewanego księcia, ani o bar na plaży w ciepłym kraju nie poprosiłam dokładnie i żeby  Flamingo się nazywał koniecznie. Zawaliłam ta modlitwę. Na łatwiznę chciałam iść. To miało być coś co pan Bóg wymyśli, żeby dobrze było. Niech spada. I spadło. Pacnęło jak śliwka w kompot. A właściwie pacnęło i pacnęło jeszcze raz,  podwójnie. Z drzewa. Pamiętacie Richarda z „Jedz módl się, kochaj” E. Gilbert? Prosił Boga aby ten otworzył mu serce. Dostał zawału i serce otworzyli mu lekarze na sali operacyjnej. Potem było wszystko dobrze dodam, jakby ktoś książki nie znał. Mi pacnęło z nieba dwoma wiewiórkami razem z pobudkami w nocy co trzy godziny na karmienie, histerycznymi telefonami do weterynarza, łażeniem w zasikanych przez wiewiórki spodniach, bo nie da się co trzy godziny zmieniać, masowaniem wiewiórczych brzuszków i ogólnym szeroko pojętym, a niczym nie zapowiedzianym macierzyństwem. I z całą górą miłości do małych, nieporadnych stworków.  Sens życia? Jaki sens – mleko trzeba grzać. Że pracy nie ma? – a jak ja mam wykarmić wiewiórki siedząc gdzieś na sesji. Że smutno jakoś? A kogo to obchodzi – trzeba brzuszki masować. Taki sens od losu dostałam, prezent wielki. A z prezentem trzeba odpowiedzialnie, z szacunkiem i miłością. Żeby godnym go być.
11265289_466319760193305_9170139450185598935_nTakie były pierwsze dwa tygodnie. Nie, nie było już czasu na użalanie się nad sobą. No bo ile taka wiewiórka je? A czy ona ma w tym jedzeniu hamulce? A jak się przeje, to co? A czy sika wystarczająco jak jej masuje brzuch? A palcem czy wacikiem lepiej? Zaufałam mojej wiewiórczej intuicji. I dobrze.
Po dwóch tygodniach Maksio nawiał z koszyka i zaszył się za dziadkowym kufrem… Ależ dumna byłam. Proszę, jaki cwaniak. Ogony z owłosionych sznureczków typ moherowa włóczka zamieniły się w kity. Zamiast wlec się smutno po podłodze uniosły się do góry jak wkurzone kobry. Puchłam z dumy. Pierwsza sesja zdjęciowa, już bez stresu. Imiona dobrane losowo. Z lekka pretensjonalne ale to wiewiórki o skłonnościach artystyczno-ekscentrycznych. Po mamie. Obie są od spodu zakończone podobnymi wihajstrami, na których się nie znam. Ale jeśli chodzi o charaktery Max jest męski, intensywny i bojowy, a Balbina łagodna, nostalgiczna i wyciszona. Chociaż w dzisiejszym świecie nic nie jest pewne.

11267163_465950903563524_3829273766155006848_nPo maksiowej ucieczce koszyk zamieniamy na klatkę. Ogłosiłam zbiórkę na FB na wiewiórcze lokum. Tyle dobra, ludzie cudowni, sama nie dałabym rady. Post taki wystosowałam: „Dlaczego klatkę zamówiłam tak na cito? Bo nie było czasu – wczoraj kiedy pojechałam na chwilę do Warszawy Maksio nawiał z koszyka i  moja mama spędziła pół dnia szukając go w bardzo artystycznie zagraconym pokoju. Nie było więc czasu na szukanie po ludziach. On jest trochę jeszcze za mały i zbyt szybko zasypia bez sensu zupełnie, a w pokoju dużo dziwnych i tajemniczych zakamarków więc nie chciałam ryzykować, że za tydzień wyciągnę gdzieś z kąta zasuszoną wiewiórkę. Popołudnie spędziły w wannie ale panowie, którzy wynajmują pokój zgłosili chęć kąpieli bez wiewiórek.” Dwa dni później klatka przyjechała. Wielka jak dla tygrysa.
Maks był do niedawna wiewiórką lekko szaloną.
– Jem, nie jem, jem. Co to,  wrona, słyszysz?
– Max, to ja, nie wrona. Jedz.
-Już. Nie. Śpię teraz. Gdzie herbatnik?
– Max, pij do cholery to mleko.
Uduchowiona 11165289_465310253627589_2822023730410835189_nBalbina lubi jeść.
-Daj!
-Proszę, ale nie za dużo.
– Daj. Duuużo, moje, daj!

11036699_466319796859968_2451956032066986968_nPo dwóch tygodniach zmieniły się wiewiórcze charaktery. Maksik filozof  snuje się teraz  po dachu klatki i wodzi głupio-tęsknym spojrzeniem za Balbiną skacząca po biurku, zasłonach i półkach. Rusza za nią z opóźnieniem, gamoniowaty trochę, spada z pólek rozpłaszczony jak żaba. Ma obsesję złej ciotki wrony. Co jakiś czas zamiera w bezruchu przekonany, że coś na niego poluje. Balbina jak na wiewiórkę do niedawna spokojną i uduchowioną jest  bardzo odważna. Wchodzi wszędzie tam, gdzie Maksiem targają obawy np. za pudełko od butów.  Jest za to bardziej zachowawcza w jedzeniu. Max z lubością testuje nowe smaki. Każdego ranka wywieszam się więc malowniczo przez okno i zbieram pędy sosny. Takie małe, zielone co wyglądają jak mini kukurydza – męskie kwiatostany dla dzielnych wiewiórek. Taki czar na siłę i odwagę, zaklęcia natury. Kroplomierz z mlekiem poszedł do lamusa. Teraz resztki mleka wypija z niego moje wielkie, zazdrosne psisko. Od tygodnia mogę spać do oporu. Maluchy śpią nocą w klatce, a wypuszczone w dzień demolują pokój. Biegam i łapię wazony, wyrywam z pyszczków falbanki bluzek, nie pozwalam nadgryzać pędzli ani sikać na komputer. Mama szaleje jak to babcia, a czy zdrowe na pewno, a czy nie za ciepłe mleko? Zbiera szyszki z psem na spacerze, patrzy na mnie ze zgrozą kiedy daję im szaleć i spadać z karnisza.
– Podaj im rękę, jesteś wyrodna – krzyczy i biegnie łapać wiewiórkę zwisająca z żyrandola.
Podgrzewa mleko, nawet czapkę własną na gniazdo im oddała.
11140141_466319963526618_7820473713239790115_nMoje marzenie o pracy ze spokojnie siedząca na ramieniu wiewiórka runęło jak piaskowy zamek. Teraz śpią więc piszę. Może jeszcze uda mi się trochę pomalować? No nie wiem, Max wstał i patrzy na mnie uważnie. Orzeszkiem go nie zwiodę. Zakopał w sweter i dalej patrzy. Jest najlepiej!
„Wszystkie małe zwierzątka wiążą kokardki na ogonkach”*. Niech błogosławione będzie każda wiewiórka na świecie. Każdy jeż, mysz i surykatka też. I cała reszta.
Z nieba spadł mi mały cud, dwa cuda. Ale kiedy prosicie Wszechświat, róbcie to starannie, z dokładnym opisem. Tak na wszelki wypadek…

* to oczywiście cytat z Muminków Tove Jansson, bo tam stworzonek całe mnóstwo.
(Kinga jest autorką wszystkich zdjęć).
PS Zakończenie wiewiórczej historii ma miejsce prawie dwa miesiące później… Oto ciąg dalszy i może wcale nie zakończenie tylko nowy początek 😉

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ten post ma 8 komentarzy

  1. kas

    pięknie napisane!

  2. monika

    Zajebista opowieść !

  3. Aloha Świat

    Jestem w niej absolutnie zakochana 🙂

  4. Aloha Świat

    Jestem w niej absolutnie zakochana 🙂

  5. kas

    pięknie napisane!

  6. monika

    Zajebista opowieść !

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.