Kawulowe piłeczki i automasaż

Czy możesz wyobrazić sobie swoje ciało bez chronicznych i uciążliwych napięć? Wolne od bólu? Zrelaksowane? Promieniejące dobrą energią? Elastyczne?
Dla mnie dziewięć lat temu to było niemożliwe. Miałam wrażenie, że bolał mnie każdy fragment ciała. Co więcej uznawałam ten fakt za dość „normalny”. Ciało, którym dysponuję obecnie, wręcz drastycznie różni się od tego sprzed 10 lat, a które nazywałam wielkim obolałym budyniem…
Mam ciało i…
Kiedyś miałam świadomość ciała dość znikomą. Nikt mnie nie nauczył jak być z ciałem. Jak o nie dbać. Nikt nie powiedział, że ono jest ważne. Ciało było czymś oczywistym, na co nie zwraca się większej uwagi. Ciało trzeba nakarmić i napoić, ale też nie należy się zbytnio przejmować czym. Ciało należy ubrać, żeby nie było mu zimno. Ciało boli więc, należy zjeść tabletkę przeciwbólową żeby nie czuć.
A ono wyło bólem chronicznym. Mięśnie tętniły opuchlizną. To tak, jakby moje ciało pęczniało i rosło, i chciało pęknąć. Kiedy ktoś mnie dotkał, kuliłam się z bólu…
Długo szukałam rozwiązania, bo nie miałam już zgody na taki stan rzeczy. I wtedy przyszedł hawajski masaż Lomi Lomi Nui, a wraz z nim automasaż. Narzędzie, które jest mi kołem ratunkowym, a było główną terapią przeciwbólową i relaksującą. I to dzięki automasażowi pozbyłam się wielu warstw napięć, starych urazów zarówno ciała jak i psychiki. I to dzięki niemu zaczęłam lepiej rozumieć ciało.
Ale że o co chodzi?
Czym jest automasaż? Można powiedzieć, że romansem ciała, podłogi i świadomości. Tu masującym jest podłoga, a także wszystko, to, co napotka ciało po drodze. Pamiętam, że podczas mojego pierwszego kontaktu z automasażem, przez trzy dni przechodziłam katusze podczas porannej godziny sam na sam z ciałem… Wszystko mnie bolało, a tu jeszcze miałam za pomocą podłogi naciskać to, co właśnie było w moim ciele napięte. Wydawało mi się to absurdalne! Zupełnie nie rozumiałam jak podłoga mogła mi pomóc, skoro miałam wrażenie, że kiedy się na niej kładę i  powoli się „kulam”, napotykam same kamienie i kolce? Jak to  możliwe, że jestem taka sztywna, kanciasta, no niemal brukiem wyłożona? I w ogóle to dlaczego mam leżeć na twardym a nie na puchatym i ochronnym?
Takie były fakty mojego ciała, z nimi nie dało się polemizować… Przy każdym powolnym ruchu niemal słyszałam jęk zakończeń nerwowych, aż w pewnej chwili, tuż przed tym, gdy chciałam wstać i obrazić się na dobre, zaczęłam głęboko oddychać. Jak jeszcze nigdy nie oddychałam.
I… Odżyłam. Zrozumiałam, jak bardzo ta nikczemna podłoga może mi pomóc. Dlatego podczas warsztatów jakie prowadzę dzieląc się swoim doświadczeniem automasażowym, rozumiem Ciebie. Rozumiem Twój ból. Wiem gdzie się chowa, wiem jaki kamyk między łopatkami czy w karku woła o uwagę. I wiem jak do niego dotrzeć i go uwolnić. A po zajęciach wiesz także Ty. Dostajesz ode mnie narzędzie, które może Ci służyć do końca życia.
Jak to się robi?
Ta „zabawa” polega głównie na intuicyjnym podążaniu za tym, co nasze ciało chce zrobić. Nie ma tu wyuczonych i wyćwiczonych sekwencji ruchowych. Jesteś tylko Ty i to, czego Twoje ciało potrzebuje na dany moment. Może są to tylko powierzchowne uwolnienia napięć, a może tuż bliżej kości, albo i głębiej w samej duszy. To fascynująca podróż i od Ciebie zależy czy w nią wyruszysz.
Automasaż jest jednym z narzędzi,  które prowadzi do krainy wolnej od napięć, głębokiego relaksu, odnalezienia wewnętrznej równowagi i oczyszczenia ciała ze starych napięć w których uwięzione zostały nie tylko toksyny, ale przede wszystkim ból emocjonalny czy psychiczny. To tak jakbyś zafundował sobie super relaksujący i uzdrawiający masaż.
Aloha narzędzia
Z czasem mój automasaż ewoluował i zaczęłam dokładać narzędzia pomocne, by jak najskuteczniej i precyzyjniej dotrzeć do napięć, które czasem potrafią się podstępnie schować. Gnana ciekawością badacza, docierałam do naprawdę interesujących rejonów siebie i fizycznie, i psychicznie, i duchowo.
I tak moja podłoga ma kumpli w postaci piłeczek, wałków, mat, pasków z igłami… Niektórzy mówią na to kawulowe narzędzia tortur, bo dla nowicjuszy wygląda to dość ciekawie i groźnie zarazem. Wiem, też byłam na początku, też nie wyobrażałam sobie podłożenia pod plecy żadnej twardej, wrednej i nieczułej piłeczki, a piłeczki z kolcami to już nie ma mowy! A dziś nie ruszam się w żadną dalszą podróż bez zestawu automasażowego w postaci kilku różnych piłeczek.
I nie zapomnij oddychać!
Naciąganie, rozciąganie, ugniatanie, rolowanie… Wszystko milimetr po milimetrze, z zamkniętymi oczami, z pełnym skupieniem na tym, co dzieje się wewnątrz ciała. W trakcie lubię słuchać muzyki, która prowadzi moje ciało i pogłębia stan skupienia. Zapalone świece, oczy zamknięte, delikatny zapach białej szałwii. Randka ciała z duchem. Spotkanie warte uczczenia.
Na każdą sesję zawsze zapraszam oddech. Głośny, świszczący, szumiący uwalniający napięcie wulkaniczną erupcją. A czasem wystarcza delikatne westchnienie ulgi…
Zaufaj ciału
Każdy ruch jest uważny, spokojny, na granicy bólu. To czasem delikatne balansowanie, mikro ruch, oddech i… uwolnienie, ulga, spokój. I ciało już wędruje do kolejnego miejsca, którym warto się zająć.
Czasem będziesz potrzebował godziny, czasem dwóch, a czasem dziesięciu minut. Ale gwarantuję, kiedy wstaniesz z podłogi, poczujesz się zdecydowanie lepiej niż przed sesją. Odkąd prowadzę warsztaty automasażu nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która PO sesji czułaby się gorzej niż przed. Więc warto temat zbadać ;-). Owszem, nie zawsze w trakcie będzie super przyjemnie, jasne… W finale jednak czeka Cię nagroda w postaci głębszego oddechu, spokojniejszego umysłu i zrelaksowanego ciała.
Automasaż jest wolnością, w której to Twoje ciało wie najlepiej czego mu potrzeba. Po prosu słuchaj! A Kawuli przyjdź posłuchać. Kawula podpowie Ci jak lepiej z ciałem się dogadać , a jej piłeczki i wałki zrobią resztę ;-).
To niezwykła podróż, w której sama uczestniczę już 9 lat i jest stałym elementem mojej codzienności. Lubię sprawiać sobie przyjemność, a automasaż zdecydowanie jest jedną z nich.
Do zobaczenia między piłeczkami! 😉 Przyjdź i uwolnij swoje ciało od bagażu napięć, których już nie musisz dźwigać.

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się z innymi!

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino. Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nazywam się Kawula.

Agnieszka Kawula

Jestem jak Bond, James Bond. Moje super moce to hawajski masaż Lomi Fizjo oraz automasaż. Jestem dziewczyną z YouTube’a. Ciągną do mnie jednorożce i kocham cappuccino. Mam najfajniejszego psa terapeutę!

Kawula wizytĘwka, serce
kolo

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie Polityka prywatności oraz Regulamin serwisu Google.
Twoje dane będą przetwarzane w celu wysyłki Ci newslettera, a ich administratorem będzie Agnieszka Kawula. Szczegóły: polityka prywatności.

Poruszyło Cię?

Napisz do mnie.

Może Cię również zainteresować

„Mama przestała wychodzić z domu tak bolą ją nogi” – powiedział syn 81 letniej pani Kazi.Pierwszy raz przyjechali dwa tygodnie temu. Dojazd samochodem z Gdyni do Pucka to był w zasadzie pikuś, gorzej zejście po...
 „Gdybym znalazła taki masaż 50 lat temu, może nie spotkałoby mnie tyle problemów zdrowotnych po drodze” – przyznała 75 letnia pani Basia. „Słyszałam o tym masażu, ale jestem wierząca i bałam się wcześniej skorzystać” –...
Dlaczego witam Was dziś zdjęciami z mojej klatki schodowej spod poręczy? Już wyjaśniam. Przez ponad 13 lat praktyki Lomi Lomi nie umiałam o tym masażu opowiedzieć. Wszystkie słowa, które znajdowałam były pełne uniesienia, natchnienia i...
Scroll to Top