Gienia zajmuje kolejkę Beni, Grażyna jest dyspozycyjna, ale „w poniedziałki co trzy tygodnie mam paznokcie i fryzjera, więc wtedy nie”, Maria boi się schodzić po schodach, ale do mnie przyjedzie, Danka też chce koniecznie „bo wiele mi nie trzeba, na masaż u ciebie aniołku odłożę”. Hanka wielkich nadziei nie miała, a potem „znowu mam nogi jak dwudziestolatka”. Tosiu śpiewał mi po hawajsku, a Roman jest największym fanem mojego masażu w całym województwie. Tak to idzie z tymi moimi seniorami…
Czasem mam naprawdę dużego pietra, kiedy umawiają się na masaż. Ilość dolegliwości, które skumulowało ich ciało, często mnie przerasta. Niedokrwione nogi, brunatne wybroczyny, napuchnięte kawałki ciała pełne wody, która zastygła i stwardniała, bo nie ma siły płynąć. Nierówno bijące serca, żyły, które zapomniały o zdrowym pulsie. Przykrótkie oddechy i szmery, które przechodzą w hałas. Nerwy pobłądziły po ciele, urywają się w połowie drogi powodując brak czucia a to w stopach, a to w dłoniach. I te stawy powykręcane bólem. Dotykam ich ponad 70 letnich ciał i myślę „no cudu nie będzie, ale pomasuję”.
Mimo że mam momenty niepewności, jak te schorowane ciała zareagują na dość intensywny masaż całego ciała, umawiam kolejne osoby. Każda jedna jest dowodem na to, że warto. Dla nich dzieją się rzeczy niemożliwe. Bo często po dwóch, trzech spotkaniach te nogi w rozmiarze XL wracają do dawnego S, to, co martwe albo brunatne, zamienia się w różowe, tam, gdzie zimno, robi się gorąco. Wraca czucie w stopach i dłoniach. Kolana już nie są do wymiany. Pesel staje się mniej dokuczliwy, a niektórzy mówią, że ostatnio tak się czuli 30 lat temu ?.
Skarbeńku, Serduszko, Aniołku, kochana Aguniu – najczęściej mówią do mnie moje seniorki i seniorzy, więc to dodatkowa dawka puchu w tej robocie ?