Dziś Dzień Dziecka, a tekst o Mamie. Bo czemu nie? Bez niej nie byłoby tego dziecka ;-). A dziecko ma na imię Tina i po raz kolejny gości na Aloha Świat! Najpierw sprawdzała co za rogiem , a potem ze słoniem się bratała. I powróci jeszcze z niejedną opowieścią…
„Więc witaj Biała Murzynko na najpiękniejszym, może trochę chłodniejszym kontynencie, ale za to naszym. I przygotuj sobie grubsze ciuchy jak będziesz dolatywać do Polski, bo jest sześć stopni rano. Szczęśliwego powrotu. Mama”
Mama. Jak to dobrze wracać do domu, gdy czeka, tęskni, pamięta… A potem przychodzi pora na kolejny dialog z serii tych moich krnąbrnych:
– Lecę na Jamajkę. Już nawet mam bilet!
– Dokąd znowu, dzieciaku?
– Na Jamajkę. To już w lutym.
– A kiedy wracasz?
– A nie wiem. Planuję też w lutym, o ile nie zjedzą mnie krokodyle…
Już do samych tych dialogów trzeba mieć cierpliwość. A Mama pisze:
„…ale zwiedzaj, co zobaczysz to tak jak byśmy i my tam byli. Wygrzewaj się i wracaj z workiem wrażeń. Kochamy mocno, uważaj na siebie.”
Mama. Postawiła w łazience drewnianą żyrafę, a ściany wyłożyła kafelkami w wielbłądy i pustynny piasek. Bo może zagoszczę na dłużej w domu i nie będę tak tęsknić za moją Afryką. W pokoju mam dżunglę roślin mniej i bardziej egzotycznych oraz zdjęcie tygrysa na ścianie.
A ja się napatrzyłam na tę Afrykę i przyszedł czas na Himalaje… I znów wiadomość od Mamy, cudem przechwycona przez mój telefon na prawie 4000m n.p.m.:
„Być na takiej wysokości to tylko wypadałoby mieć ze sobą spadochron i wykonać skok jak Feliks Baumgartner i z miejsca przechodzisz do historii. Ale lepiej nie próbuj i bezpiecznie wracaj z podróży. Kochamy.”
Mama. Jak byłam małą dziewczynką, która dzikie lądy znała jedynie z książek, Mama pozwalała mi łowić ryby i zaglądać do ptasich gniazd. Albo wsiadałam na rower i mknęłam przed siebie (raz nawet przy hamowaniu odbiła mi się siatka płotu na twarzy!), wysyłała do Gryfic na wakacje (a tam, u kuzynostwa, to dopiero szkoła przetrwania!), puszczała z bratem do babci – wówczas to była droga przez całe miasto! – co równało się z tym, że i tak musiałam gonić za tym łobuzem, bo z siostrą za rękę nie będzie szedł…
Mama. Do dziś wysyła wiadomości jak jestem w podróży. Ale nie są pełne tęsknoty, bo wie, że byłoby mi trudniej.
Mama. Z miłości pozwala mi iść i wybierać nawet najbardziej kręte ścieżki.
Wkrótce znów wyruszam z plecakiem, boję się trochę (jak zawsze), ale dzięki niej wiem, że nigdy nie jestem sama:
„Uważaj na siebie Ty włóczybabo, a my myślami i duchem jesteśmy z Tobą. A solidaryzując się z Tobą chyba zrobię tę pomidorówkę. Nie patrz w dół.”
*Zdjęcie z archiwum rodzinnego Tiny
Share this content
Ten post ma 4 komentarzy
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.
Świetne! I jaka mądra mama:) Wszyscy się od siebie czegoś uczymy, dzieci od rodziców, i vice versa.
Świetne! I jaka mądra mama:) Wszyscy się od siebie czegoś uczymy, dzieci od rodziców, i vice versa.
Też mnie to ujęło za serce i wszystkie loki 😉
Też mnie to ujęło za serce i wszystkie loki 😉