Są takie dni i jest ich sporo w moim życiu… Są takie dni kiedy spływa dużo dobra. Jakby wielki róg obfitości miał jakieś nadwyżkowe przecieki.
A wszystko zaczęło się od ciasteczka z wróżbą. Tydzień temu przełamałam jedno na pół i wyskoczyła informacja, że to co wysyłam przyniesie mi nieoczekiwane dary. I jak to jest z takimi ciasteczkami, spełniło się! I wszystko jakby jednego dnia się posypało. Tak lekko i spokojnie. No sypie się i tak dużo, ale jak ciasteczko powie, to jakoś zawsze więcej. A może to dlatego, że na łące puszczałam dmuchawce z Gandhim? I razem marzenia słaliśmy do wiatru? Ja sobie życzyłam spokoju tego za oknem, bo na razie to karetki pogotowia, samochody, klaksony, wozy strażackie, alarmy, brrrr. A piesek pewnie myślał o tych smakowitych świńskich uszach wędzonych podarowanych przez niemiecką ciocię.
Tak, to zapewne wina ciasteczka i dmuchawców. Bo Gandhi dostaje uszy cały worek (plus ekstra wątróbki, które to w wielkim poświęceniu mego wrażliwego nosa gotuję…) oraz nowe piszczące zabawki (dzięki którym mam sposobność trenować moje zen). A Kawula dostaje jedno popołudnie w domku w lesie, w przemiłym towarzystwie. Wożą ją tu i tam, bo nie ma kobita auta. Dają jej kawę, kwiaty i medaliony na szczęście z kamieni znalezionych przez darczyńcę. Tak po prostu. Bez okazji. Rano Kawulę boli głowa i czuje się jak „nie podchodź do mnie”, a kilka godzin później cudownie uzdrowiona. Bez okazji. Tak po prostu. W lesie. W domku. W przemiłym towarzystwie ludzi i zwierząt. Następnego dnia dostaję dwie pocztówki niespodzianki z pięknymi wiadomościami, kreatywnie zaplanowanymi. (Jakiś czas temu pisałam, że pocztówki to super sprawa i że można pisać i że zapraszam. Podtrzymuję. Dostałam ich dużo. Dam radę odpisać na jeszcze ;-). Niedługo raport pocztówkowy ;-)). Wieczorem dostaję smsa z zaproszeniem na ceremonię zaślubin mojej klientki. Bo taka mała magia się zadziała właśnie u mnie w gabinecie no i fajnie gdybym przyszła bo podczas masażu coś się naprawiło w sercu ważnego… Telefon dzwoni. Pani z polskiego sklepu mówi, że czerwcowe Zwierciadło na mnie już czeka. Nie musiała i tak bym przyszła za parę dni, ale ona jakoś tak chciała sama z siebie. A dziś rano pani listonosz przynosi mi najnowszą książkę Johnatana Carrolla Ucząc psa czytać. Niezbyt gruba, ale to nic, w końcu moja miłość do tego pisarza niezależna od ilości stron. Dostaję od koleżanki zdjęcia kotów w podróży. Szczęśliwe jadą w samochodzie i podziwiają widoki. Jutro jadę do tej koleżanki właśnie. Po kilku latach braku kontaktu. Zbyt wielu… Poznam koty. Popodróżuję. Nadrobimy co trzeba. I maile są dwa. Jeden taki od nieznajomej internetowo-blogowej, odnalazłam wczoraj jej blog emocjonalny, ucieszyłam się, ona też. Drugi od koleżanki z Gdańska ot uśmiech i dobra energia. Krótko i na temat. Ciepło na sercu.
Tyle jest takich dni. Zauważam je. Żyję w nich i nimi. Piekę z radości ciastka orkiszowe, żeby pachniało i żeby domownikom było fajnie jak wyjadę na chwilę. Wcinam hiszpańskiego arbuza i nektarynki z niemieckiego Kauflanda i udaję, że jest upał i nie straszne mi zmiany pogodowe. Bo w takie dni jak ten to mi się udaje ;-).
Wnioski? Warto jeść chińskie ciasteczka i biegać po łące celem zdmuchiwania dmuchawców. Nigdy nie wiesz co do Ciebie przyjdzie…
Dlatego uprasza się o jedzenie ciasteczek z wróżbą oraz zdmuchiwanie dmuchawców. Jeśli ciasteczek brak, to można dmuchawców podwójną dawkę zaaplikować. (Rzeczone dmuchawce czasem rosną też na ścianach, więc nawet na łąki gnać nie trzeba…). A potem należy udać się do domu, rozsiąść się wygodnie w swoim życiu i czekać. Życzę Wam tego z całego serca! Niech się mnoży aloha! 😉
Share this content
Ten post ma 4 komentarzy
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.
Czysta radość, ekstra! Musisz jeść więcej tych ciastek Kawula san, może taka obowiązkowa codzienna dawka 🙂
No mam magiczne pudełeczko z dziesięcioma i sobie dawkuję 😛
Czysta radość, ekstra! Musisz jeść więcej tych ciastek Kawula san, może taka obowiązkowa codzienna dawka 🙂
No mam magiczne pudełeczko z dziesięcioma i sobie dawkuję 😛