Jeśli uważasz, że nic Ci się w życiu nie udaje, że ciągle coś Ci nie wychodzi, choć tak bardzo się starasz, choć tak bardzo chcesz. Masz rację. Jeśli uważasz, że czegoś Ci brakuje, że musisz jeszcze zrobić to czy tamto i dopiero wtedy będziesz bardziej doświadczony, mądrzejszy, piękniejszy, wart kochania. Masz rację. Jeśli uważasz, że na wszystko trzeba ciężko zapracować, że nic samo nie przychodzi, że w życiu ogólnie jest trudno i tylko niewielkie chwilę są warte przeżycia. Masz rację. Tak. Masz rację, ponieważ właśnie tak myślisz, w to wierzysz, tego toru myśli się trzymasz. To Twoje i masz rację. Ale wiesz co? Możesz to zmienić! Możesz rozpocząć inne myślenie, możesz zejść ze znanej drogi i ruszyć w nieznane. Możesz, ale czy chcesz?
Śpimy. Mocno. Głęboko. Pochrapując od czasu do czasu, a każde pochrapywanie jest niczym groźne ostrzeżenie dla siły jaka w nas drzemie: tu przejścia nie ma, tu śpi ofiara, tu się nie przeszkadza w użalaniu nad sobą. Łatwo tak spać. Łatwo śnić sny o tym co by było gdyby, co jest jeszcze potrzebne by zdobyć to czy tamto, co musi się wydarzyć, żeby poczuć szczęście, kto musi co zrobić, żeby nam było lepiej. Łatwo tak leżeć i myśleć o tym co inni muszą jeszcze zrobić, żebyśmy to my poczuli się dobrze. Świetnie. Śpij dalej. Może z odleżynami żyje się lepiej. Może z trupami marzeń żyje Ci się świetnie. Może tak po prostu wolisz, zamiast popatrzeć na swoją uwięzioną w klatce wymówek duszę i ją UWOLNIĆ. Twój wybór. Byłam tam. Gniłam w tej samej klatce. Pokrywała mnie pleśń oczekiwań, śmierdziałam stęchlizną niewiary w siebie, moje oczy pokrywała gęsto utkana pajęczyna tarantuli pożerającej każdą najmniejszą myśl by wziąć życie w swoje ręce. I olać strach! Jak długo jeszcze strach będzie rządził i pociągał za Twoje wewnętrzne sznurki?
Często mówiłam, nie mam siły, nie potrafię, nie wiem jak, to nie dla mnie, nie nadaję się. Marzyłam o tym by żyć jak ktoś inny. Być gdzieś indziej. Robić coś innego. Nie starczało mi odwagi, choć serce było gotowe, ono wiedziało, ono czuło, że wystarczy jedno porządne TAK i ruszy machina zmian. Ciągle czekałam na właściwy moment, na to aż wyzdrowieję, aż ktoś zrobi coś, aż będzie wieczór, albo przyjdą wakacje. Aż zrozumiałam, że przekładam moje życie na później, a stan mojego zdrowia sugerował, że w krótkim czasie może nie być żadnego później… Patrzyłam w lustro i widziałam wszelkie niedoskonałości (o ile w ogóle mogłam na siebie tego dnia patrzeć…). Moje uszy były zamknięte na głos z wnętrza, który tylko czekał na to by wrzasnąć MASZ WSZYSTKO dziewczyno, OBUDŹ SIĘ! Chrzanić ten cały strach co będzie później! Tego nie wiesz, więc przestań chrapać i zacznij ŻYĆ.
Zacznij działać zamiast jęczeć, stękać i kwękać! Po prostu Zacznij ŻYĆ! Zrób coś innego niż zazwyczaj. Siedzisz w domu? Wyjdź z niego? Po pracy zmęczony i brak siły? A wcale, że nie prawda! Masz siłę, tylko Ci się nie chce ruszyć na świeże powietrze, zrobić czegoś dla siebie! Gdyby Ci się chciało wiedziałbyś, że robiąc coś dla siebie, Twoja wewnętrzna moc jedynie wzrasta. Zdziwisz się jak bardzo. Próbuj nowych smaków, zmień drogę do pracy, zrób coś innego w kolejności swojego dnia, pobudź swoje neurony NOWYM działaniem. Sam się przekonaj. Zmień swoje myślenie o sobie samym. Tylko Ty możesz to zrobić. Twoje życie.
Bałam się zmian. Cholernie paraliżujące uczucie. Bo kiedy robi się jeden krok w nieznane, nie wiadomo na co się nastąpi. To może być przepaść, to może być miękka trawa. Mogę spaść, mogę miękko osiąść. Mogę grzmotnąć o glebę, mogę wyjść z tego cało. Im bardziej się będę stawiała zmianom, tym mocniej się obiję o ściany lęku. Więc powiedziałam sobie: Olać ten lęk! Weź się Kawula w garść i przestań biadolić jak to chcesz zmian, skoro jedyne co ci świetnie wychodzi to marudzenie jak Ci źle! I stałam się swoim wewnętrznym motywatorem. Wystawiam go na pierwszy ogień każdego dnia by przeganiał wszelkie próby przejścia kontroli przez lęk.
Ty masz swoją MOC. Ja mam swoją. Korzystaj z niej. Zaufaj. Daj się prowadzić. Zrób wszystko co możliwe by wskoczyć we własne życie. Robisz to tylko i aż dla siebie!
Share this content
Ten post ma 8 komentarzy
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.
Hej Agnieszko, dziękuję za ten post, właśnie ostatnio dużo myślę nad automatycznymi zachowaniami ofiary losu, no bo jak człowiek tak się położy, jak to obrazowo opisałaś w swoim tekście, to zawsze ktoś przyjdzie, pomoże, pocieszy, powie ojej to nie twoja wina, świat zły, ty dobry i tak dalej. No można się tak pocieszać w nieskończoność tyle, że od tego rzeczywistość się nie zmieni. Co gorsza przyjmując rolę ofiary nauczamy innych, że tak można, zbiorowo praktykujemy wyuczoną bezradność brrr. A przecież każdy chciałby być kochany, lubiany i szanowany, być bohaterem swojego życia i móc na siebie liczyć 🙂 Twój post napełnił mnie wiarą i optymizmem, więc odganiam od siebie ciemne myśli, bo mam wybór!
No właśnie testuję nie bycie ofiarą: chora, z gorączką, o każdej porze nocy z pieskiem siku… 🙂 Ale się nie dałam i byłam na festiwalu salsy z MEGA cudownym nauczycielem z Anglii (Super Mario rullez!) oraz pracowałam w niedzielę, po czym padłam w łóżku totalnie bez mózgu ;-). Lekko nie było, trochę pomarudziłam, ale udało się! Bo tak wybrałam 😉
Dziękuję Ci, Kochana, za tę porywającą lekkość tak doniosłych przypominaczy…, że wystarczy jedno porządne TAK i ruszy machina zmian, że nie ma na co czekać… Dziękuję Ci za motywację, za oddanie swojego talentu w służbę ewolucji świadomości, za zmianę, którą Jesteś 🙂
<3 <3 <3
O jej… Ściskam mocno i dziękuję za ciepłe słowa. Biorę całą sobą 😉
Hej Agnieszko, dziękuję za ten post, właśnie ostatnio dużo myślę nad automatycznymi zachowaniami ofiary losu, no bo jak człowiek tak się położy, jak to obrazowo opisałaś w swoim tekście, to zawsze ktoś przyjdzie, pomoże, pocieszy, powie ojej to nie twoja wina, świat zły, ty dobry i tak dalej. No można się tak pocieszać w nieskończoność tyle, że od tego rzeczywistość się nie zmieni. Co gorsza przyjmując rolę ofiary nauczamy innych, że tak można, zbiorowo praktykujemy wyuczoną bezradność brrr. A przecież każdy chciałby być kochany, lubiany i szanowany, być bohaterem swojego życia i móc na siebie liczyć 🙂 Twój post napełnił mnie wiarą i optymizmem, więc odganiam od siebie ciemne myśli, bo mam wybór!
No właśnie testuję nie bycie ofiarą: chora, z gorączką, o każdej porze nocy z pieskiem siku… 🙂 Ale się nie dałam i byłam na festiwalu salsy z MEGA cudownym nauczycielem z Anglii (Super Mario rullez!) oraz pracowałam w niedzielę, po czym padłam w łóżku totalnie bez mózgu ;-). Lekko nie było, trochę pomarudziłam, ale udało się! Bo tak wybrałam 😉
Dziękuję Ci, Kochana, za tę porywającą lekkość tak doniosłych przypominaczy…, że wystarczy jedno porządne TAK i ruszy machina zmian, że nie ma na co czekać… Dziękuję Ci za motywację, za oddanie swojego talentu w służbę ewolucji świadomości, za zmianę, którą Jesteś 🙂
<3 <3 <3
O jej… Ściskam mocno i dziękuję za ciepłe słowa. Biorę całą sobą 😉