Jeśli zamierzasz zmienić coś w swoim życiu, daruj sobie! Naprawdę! Ty wiesz ile to zachodu, trudu, wyrzeczeń, bólu, potu, niechęci? Ogrom! No bo gdybyś naprawdę chciał już dawno byś to zrobił! No choćby te ćwiczenia cholerne. Wyjść, pobiegać, pomaszerować, poćwiczyć jogę czy inne akrobacje ciała. E, no nie warto za bardzo. No chciałbyś, ale tylko o tym mówisz. Twoje robienie polega na mówieniu o tym, co byś chciał zrobić, ale tego nie robisz BO…

Gratuluję! Tak trzymaj! Zostaw to! Masz rację! Odpuść sobie!
Weźmy sobie taki Nordic Walking czy bieganie. Toć to katorga! Najpierw trzeba wybrać porę dnia… O matko! Kiedy najlepiej? No rano… No jak to rano! Przed pracą? Że niby wstawać jeszcze wcześniej niż normalnie! No fucking way! No to może wieczorem… Po pracy. Zwariowałaś? Przecież taki zmęczony już będę. No zero siły i motywacji. A zanim coś zjem i odsapnę to już jakoś tak późno się robi żeby wyjść. Że podczas urlopu zacząć? E… Zanim się zbiorę to już będzie po urlopie, a poza tym to chciałbym sobie odpocząć a nie się męczyć! Dość się narobiłem już, to teraz mi się należy. To może z wiosną, no jakoś tę porę by się dobrało… Wiosną? Ale tak jakoś zimno jeszcze, nie wiadomo jak się ubrać, a to deszcz, a to słońce, wiatr wieje albo wieje mocniej, ciemno rano, ciemno wieczorem. Nie. Odpada. Tak samo jak zima, no chyba nie będziesz mnie namawiała by zaczynać zimą! Absurd! Wiadomo, za zimno! Za ciemno! Za koszmarnie ponuro! Jesień wiadomo… Gorzej niż wiosna, to sobie sama odpowiedz… Nie warto zimą. A lato… No może… Ale jednak nie, bo przecież to czasem tak gorąco! Nie dość, że sport męczy to jeszcze dodatkowe grzanie w postaci słońca. Odpada! Zdecydowanie za dużo wysiłku.
Nie teraz, nie dziś, później, innym razem, może od nowego roku, po moich urodzinach, jak kupię nowe buty, jak zmienię pracę. Wszystko, tylko nie dziś. Jutro! Tak, jutro do genialny pomysł!
NIE. Jutro jest za późno. Jutro jest kusicielem, który obiecuje cuda, rozleniwia, ucisza, usypia. No bo dziś nie muszę, mam jeszcze jutro… Cóż, nie ma żadnego jutro. Ono nigdy nie nadchodzi. Jest tylko teraz. Ten moment. Nie popołudniu, nie rano, nie wieczorem. TERAZ. W tym momencie. Z dostępnymi Ci zasobami. Boso czy w butach, możesz wyjść choćby na 10 minutowy spacer. I nie ważne czy pada deszcz czy świeci słońce czy leży śnieg (no dobra, buty ubierz, żeby nie było, że przeze mnie choroba jakaś bo kazali bez butów zimą…). Idź teraz. Zrób coś teraz. Zmień coś teraz. Cokolwiek to jest, po prostu zrób to! Wszystkie jutra niech się na Ciebie obrażają, ale Ty właśnie teraz odmawiasz im gościny na jutrzejszej kawce. Dość. Skończyło się. Idziesz. Robisz co masz do zrobienia i… Odbierasz nagrodę.
Możesz jej nie zauważyć od razu. Ale ona w końcu się objawi w pełnej krasie. Zajaśnienie nowymi pomysłami w Twojej głowie, rozbrzmi nowymi melodiami, rozkołysze nowymi rytmami.
Dzień po dniu możesz wybrać, że dziś idziesz i robisz. Tak po prostu! Zaczynasz teraz to wszystko co miało się wydarzyć jutro, które przekładałeś na pojutrze i popojutrze.
Boję się podliczyć te wszystkie moje jutra. Boję się, bo wyszłoby ładnych kilka lat. Lat, które mogłam przeżyć zupełnie inaczej, a tego nie zrobiłam bo przecież miałam jutro. Więc teraz nie ważne jaka pogoda, jaka pora dnia, jaka nawierzchnia, jakie ubranie, jaki kierunek. Wychodzę. Idę. Przed siebie. Codziennie. A czasem wszystkie wymówki świata kumulują się w jednym dniu i atakują. Celnie. Mocno. Punktualnie. (Ostatnie, takie trafione: zostań w łóżku, ciało cię boli, tyle ostatnio zrobiłaś, tyle kilometrów przeszłaś, napracowałaś się, odpocznij, co ci szkodzi ten jeden dzień, no… pójdziesz jutro…). I kiedy już już jutro wyciąga swoje czułe ramiona i zachęca do tego żeby… no żeby jutro jednak, przypominam sobie wszystkie momenty jak się czułam kiedy wybrałam nie jutro, a teraz i siłą przechowywanej w tych wspomnieniach energii wychodzę.

I nie żałuję. I choć ciało boli to jestem mega naenergetyzowana i mogę góry przenosić. I choć mnie wywiało, nie żałuję. I choć zmokłam, nie żałuję. Bo z drzewami w lesie gadałam, bo nowe drogi odkryłam, bo z nowymi ludźmi się witałam, bo nowe możliwości w sobie odkryłam. Takie na dziś. Na teraz. Na stan ducha i ciała jaki dziś. Jaki teraz.
Zbudowałam solidne zaufanie do samej siebie. Nie jestem w stanie siebie zawieźć. Pamiętam jak to było podliczać te wszystkie jutra i z niesmakiem odwracać się od siebie. Już nie chcę. Odesłałam wszystkie jutra na wieczne wakacje i dziś robię to, co chcę robić bez dodatkowej ściemy. Przecież oszukiwałam tylko samą siebie. Jak to pojęłam to przestało mi się chcieć grać w jutro ;-). Wybieram szczerość wobec Agnieszki Kawuli, którą przecież sobie aktualnie jestem. No i jej pozostaję wierna, niezależnie od pory dnia czy nocy. Wszystkie jutra pukają się z niedowierzaniem w jutrzejsze głowy pełne demotywujących myśli. Wzruszam tylko ramionami i realizuję to wszystko co miałam zrobić już dawno temu. Krok po kroku. Nawet jeśli zajmuje on kilka dni. Idę. Nie robię już przerw na jutro. Za bardzo szkoda mi tego teraz.
To jak? Idziemy razem? Nie marudź! Idź i zrób co trzeba ;-).

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ten post ma 2 komentarzy

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.