Kiedy po pięćdziesiątce decydujesz się na studia, w dodatku socjologię, kiedy musisz się nauczyć obsługi komputera, o którym nic nie wiesz i angielskiego, którego nigdy nie miałaś, kiedy średnia wieku Twoich kolegów to 20 lat, wiedz, że już nic Cię nie zatrzyma. I taka jest Agata, która w grudniu zeszłego roku, do koszyczka odwagi dodała sobie jeszcze kurs masażu lomi lomi fizjo, na który przyjechała z Krakowa. Czy było łatwo? W życiu!
Już pierwszego dnia pomyliła stacje i wysiadła za wcześnie. W środku mrozu
-13 zadzwoniła prawie ze łzami w oczach, że poczeka na kolejny pociąg i za 2h będzie. Na szczęście mam najlepszego teścia na świecie i po Agatę pojechał.
Potem jeszcze dużo rzeczy nie działało i nie chciało się poukładać, ale nie z nią te numery. Agata się uparła, a przy odrobinie wsparcia i zachęty nie dość, że opanowała technikę to jeszcze wyjechała z planem jak poukładać sobie nowe życie. A wierzcie mi, kiedy nikt w rodzinie nie wie, że jedziesz na kurs masażu i masz mnóstwo obaw, to nie jest najłatwiejszy punkt startu…