Dziś w Senior – Dom Opieki Seniora nic nie było takie, ani jak za pierwszym razem, ani jak za drugim, ani nawet jak za trzecim. Tylko życzliwość ludzka ta sama. Dołączyła do mnie Dorota, która przeczytała mój ostatni wpis i natychmiast się zgłosiła. Kiedy opowiadała mi o swoim doświadczeniu jako terapeutka masażu, byłam pod wrażeniem. Za granicą i w Polsce. Nie dość, że fachowiec to jeszcze z sercem po odpowiedniej stronie.
Dziś nic nie było takie samo. Pani Ola, która tydzień temu chłonęła dotyk każdą komórką, dziś była w nastroju: „ja sama, muszę być samodzielna, ja sama wszystko zrobię, niczego nie potrzebuję, może tylko ręce i buzię mi wytrzyj słoneczko, bo mi się kleją od pączka”.
Pani Gertruda, z którą nie ma kontaktu, a jej poranione ręce są tak chude „na dwa złączone palce”, otworzyła swoje ściśnięte dłonie i przyjęła całe ciepło jakie płynęło przez moje pomarańczowe rękawiczki. Tydzień temu, kiedy masowałam jej sąsiadkę z łóżka obok, katem oka widziałam, jak pani Gertruda dłońmi maluje coś na ścianie. Albo jakby w powietrzu grała na niewidzialnym instrumencie.
„Ta kobieta robi coś, co kiedyś było dla niej bardzo ważne” – pomyślałam, może była malarką? Albo skrzypaczką? Dziś zapytałam o to córki pani Gertrudy, które przyszły w odwiedziny i towarzyszyły mi podczas masowania. „Mama kochała szyć, ciągle coś wycinała, kroiła, dobrze jej to wychodziło, jak tak pani mówi, to faktycznie wygląda jakby mama nadziewała nitkę na igłę”.
Kiedy odchodziłam od łóżka, pani Gertruda właśnie zmieniała nici, a potem płynnymi ruchami szyła sobie tylko znany krój.
„Pan Marian, zapisał się za tydzień na czwartek na masaż. Powiedział, że dziś się wstydził, bo jesteś bardzo ładna, ale go przekonałam i będzie czekał” – napisała do mnie Iwona, pani dyrektor po mojej pierwszej wizycie.
Niestety następna wizyta obfitowała w tyle osób, że na piętro, gdzie mieszka pan Marian nawet się nie zbliżyłam. „Pan Marian nadal czeka na masaż. Mówi, że jak się zdecydował to nie będzie ciągle zmieniał zdania” – usłyszałam. No to dziś za punkt honoru postawiłam sobie dotarcie do niego.
– W czym mogę panu pomóc? – zapytałam i dotknęłam jego pleców, żeby złapać lepszy kontakt.
– A sam nie wiem, mam jakiś wybór? – zapytał nieśmiało.
– Oczywiście – głaskałam dłonią między łopatkami pana Mariana, gładziłam ramiona, a kiedy dotarłam do karku stwierdził: – No to właśnie tu może pani masować, tak, tu będzie dobrze.
15 minut później poprawiłam panu okulary, zapięłam bluzę, podziękowałam i zapytałam czy za tydzień też mogę do niego przyjść.
– A to będę mógł jeszcze raz?
– Pewnie, że tak.
– To chcę.
Pani Regina nic nie mówiła. Nie ma z nią kontaktu. Jej usztywniane i przykurczone ciało, nie pamięta już jak to jest, gdy mięsnie swobodnie odpoczywają. Masowałam jej ręce, a kiedy dotarłam do zaciśniętych w pięści dłoni, znowu miałam dylemat. Czy powinnam dotykać kogoś, kto nie wyraził na to zgody? Przecież nie znam historii tej pani, nie wiem czy kiedykolwiek miała masaż, jaki dotyk lubi jej ciało i czy gdyby była świadoma, spodobałoby się jej to, jak masuję jej pięść? Nie wiem, czy usłyszała moje myśli, bo w tej samej sekundzie, całkiem swobodnie, bez większego wysiłku udało się rozprostować pani kciuk. Przy drugiej dłoni, do kciuka dołączył też mały palec. Kiedy wychodziłam z pokoju, wraz z zarumienionymi policzkami i głębokim chrapaniem pani Reginy przyszła myśl, że to było dobre spotkanie, a empatyczny dotyk naprawdę daje wytchnienie.
A jak to jest po tej „drugiej, dającej stronie”.
Na moje zapytanie: – Jak się czujesz po dzisiejszym?
Dorota odpowiedziała: – Wiesz… cudownie naładowana tym, że mogłam komuś ciutkę ulżyć. Dziękuję Ci, za dzisiejszą możliwość doświadczenia nowej wersji masażu.
#WolontariatDotykowoMasażowy wymiata!