Pani Basia świeżo po masażu, odbiera telefon od swojego syna:

– No cześć mama, jak się masz?

– Super, jak widzę dookoła wszystkie panie rehabilitantki to jest fajnie.

– A ja jak widzę ciebie mamo to mi lepiej.

(Tu wszyscy obecni na sali do ćwiczeń, a było nas chyba z 8 jednocześnie, wydaliśmy z siebie uradowane „oooooo”).

W piątek w Rose, było zabawnie, refleksyjnie, niespodziankowo. W ramach wolontariatu dotykowo masażowego obdarowuję każdego, kto przykłada swoje dłonie lub serce do tej inicjatywy. Moja uczennica i utalentowana krawcowa, zaprojektowała i szyje serca na dłoni. Miękkie, puchate i pełne dobrej energii.

To był tydzień rączek i westchnień „oooooo” na ich widok.

Aura nie była wczoraj łaskawa dla pani Uleńki. Tydzień temu wszyscy obserwowali jak powoli zmniejszają się jej obrzęki na nogach, a sama pani Ula była z nami w kontakcie, choć sobie ukradkiem przysypiała. Tym razem bladziutka, prawie całą godzinę masażu przespała i widać było, że to trudny dla niej dzień. Obrzęki znikają w oszałamiającym tempie. To praca zespołowa. Iza i Karolina od początku opiekują się nogami pani Uli, owijają bandażami, masują, a kiedy jestem, przywożą panią Ulę do mnie i przesadzają z wózka na stół do masażu. Robimy zdjęcia nóg, żeby obserwować postęp i cały czas jesteśmy zafascynowane do czego zdolne jest ciało. Otwarte rany się zasklepiają, została tylko jedna pod kolanem, która ładnie się obkurcza i choć sączy się z niej limfa, to zrogowaciałe krawędzie skóry ułożyły się w kształcie serca. Od kilku tygodni mój telefon obfituje, obok zdjęć mojego psa, w zdjęcia nóg różnej wielkości, sztywności, w różnym stanie obrzęknięcia i kolorów coraz bardziej przypominających zdrową tkankę. Bo zmiany się dzieją. (Pokazałabym wam te zdjęcia, ale one nie są „ładne”, są brutalnie prawdziwe, są jak życie, które nie bierze jeńców, tak jak choroba. Moje opisy od rzeczywistego obrazu różnią się jak bajka Disneya od braci Grimm. Jak światło od mroku).

Pan Damian tydzień temu bardzo chciał być masowany, ale nie dałam już rady czasowo i wydolnościowo. Prawie się obraził. Obiecałam, że w piątek zacznę od niego i słowa dotrzymałam. Uradowany, zszedł ze stołu po tym jak zaopiekowałam się jego potrzaskaną i nie wiadomo jak poskładaną łopatką. Kilka lat temu miał wypadek samochodowy. Nie wyglądało to dobrze. Lekarze zrobili co mogli, ale ciało i tak pamięta.

Pani Maria wkręciła się na masaż jako ostatnia. To znaczy została na niego zaproszona, ale ani słowem nie pisnęła, że się znamy. Myślę: „może nie pamięta?”. A gdzie tam. Dopiero kiedy wymasowałam jej całe plecy, a ona analizowała w tym czasie moje różowe trampki i się nimi zachwycała, usiadła zadowolona na stole do masażu i powiedziała: „pani mnie już masowała, fajnie było”. Dziewczyny starają się przyprowadzać na masaż osoby, które albo naprawdę potrzebują (i wtedy widzimy się co tydzień), albo tak okazjonalnie dla zdrowotności. A pani Maria zapytana czy chce masażu, bez wahania ubrała wszystkie korale, pierścienie i wartko przywędrowała.

No właśnie… Chyba nie było jeszcze seniorki, która nie przyszłaby przyozdobiona, a to w wisiorek, a to w bransoletkę czy broszkę, a to w korale, czasem nawet kilka. Dla nich wszystkich też się stroję. To im sprawia radość. Zmieniam fryzury, wymyślam coraz to kolorowsze bluzki i spodnie, a czasem nawet sukienki. No i różowe trampki. Młode, stare, zmęczone, czasem samotne, czasem radosne, z nadzieją i bez, z migreną czy opuchnięte – nadal jesteśmy kobietami. Gadamy o kolorach, niewygodnych rajstopach, lokach kręconych na wałki i tym, co nam kiedyś sprawiało przyjemności i o tym co pozostało dziś.

PS Zrzutka, która poświęcona jest tylko na projekt masażowy, prawie dobiega końca. Dwa dni i tyle dobra się zakręciło w ludziach! Dziękuję rączkami puchatymi, pełnymi miękkich serc. Jest szansa, że dobijemy do końca do niedzieli? Bardzo proszę dziesiątkami uszytych, kolorowych rąk. Wszystko to, co opisałam w zrzutce, sfinansowałam sama, ale dzięki Waszemu wsparciu, teraz robimy to dobro masażowe razem!

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!