– Do masażu pani Hildegardy musisz ubrać rękawiczki medyczne – powiedziała fizjoterapeutka Magda i poczęstowała mnie niebieską parą. Musiała zobaczyć moje rozczarowanie w oczach, bo dodała: – Kiedy mamy na ciele rany, odleżyny, nie ma wyjścia.
No nie było. Przyglądałam się dłoniom w warstwie ochronnej. Rękawiczki były trochę za duże, marszczyły się i byłam przekonana, że takie masowanie za nic nie może być przyjemne dla kogokolwiek. A już na bank, musi być straszne w odczuciu, dla kogoś, z kim nie ma żadnego logicznego kontaktu. Przecież nawet nie mogę zapytać pani czy ma ochotę na dotyk, a co tu mówić o masowaniu schorowanego ciała w rękawiczkach…
Ale mięśnie pani Hildegardy nie stawiały oporu. Twarz łagodniała. Oddech się uspokajał. „Może to nie jest takie straszne jak mi się wydawało?” – pomyślałam i zaczęłam wsmarowywać krem w swoje przedramię, żeby przekonać się na własnej skórze jak to jest. Było okej. Nawet bardzo, bo dłonie zaczęły emitować ciepło jak szalone i o dziwo wcale się nie pociły. Czułam masowane ciało trochę inaczej niż zazwyczaj, ale czułam.
Tego dnia jeszcze przy kilku osobach musiałam pracować w rękawiczkach medycznych. Wróciłam do domu zadowolona, ale przez kilka dni miałam mieszane uczucia czy takie masowanie ma sens? Przecież dłonie są jak światłowód, którym płynie dużo więcej niż mechaniczne ruchy.
Odpowiedź przyszła parę dni później w anglojęzycznej książce, którą zaczęłam czytać „Hands in Health Care. Massage therapy for the adult hospital patient.” (Skarbnica wiedzy o tym, jak pracować z pacjentami w szpitalach).
To, co mnie dręczyło, zniknęło, kiedy przeczytałam fragment, który tak mogłabym przetłumaczyć: „Masażyści często martwią się, że środki ochrony osobistej takie jak rękawiczki medyczne, maski czy ubranie ochronne, tworzą barierę między nimi a pacjentami. Barierę, która uniemożliwia nawiązanie kontaktu na głębokim poziomie. Tak nie musi być. Praca masażysty polega na obecności, bez względu na okoliczności. Rękawiczki nie stoją na przeszkodzie współczuciu. Maska czy fartuch nie stoi na przeszkodzie przekazywaniu życzliwości. Pośród pozornie sztywnych zasad, można zachować miękkość”.
Akapit balsam, który przypinam sobie na tablicę ważnych myśli.
Niedługo rozpocznę kolejne etapy mojego wolontariatu dotykowo-masażowego. Jeszcze nie mogę wszystkiego zdradzić, ale zapotrzebowanie na rękawiczki będzie zdecydowanie wysokie 😉. No to zakupiłam prawie tysiąc sztuk. A skoro nie mam wyjścia i muszę zaakceptować to, co niezbędne w pracy jaką zamierzam wykonywać przez kolejne miesiące, mogę potargować się o kolory z rzeczywistością. Kiedy zamawiałam rękawiczki w odpowiednim dla siebie rozmiarze, zza zakrętu Internetu wyskoczyły mi tęczowe rękawiczki 😊. Nie mogłam się powstrzymać.
Jak się chce, to można może nie wszystko, ale bardzo dużo 😉. To pisałam ja, Agnieszka 'Coelho’ z Pucka 😉