Asia miała przyjechać na kurs w zeszłym roku, ale zdrowie postanowiło inaczej. I tak, po prawie roku nadszedł ten dzień. Z głowy wyskakiwały wszystkie najgorsze historie ze szkolnych lat. Oceny, przepytywania, sprawdziany, lęk przed odezwaniem się i to poczucie, że i tak, i tak będzie coś źle. Trudne to zadanie dla nauczyciela lomi, żeby pokonać system. Trudno, kiedy każdego dnia słyszałam: „nie wiem, czy dam radę, nie zapamiętam tego, nie wiem co dalej, sama tego nie zrobię”. Piątego dnia zrobiła. Praktycznie bez podpowiedzi. Porządnie, z dociskiem, z uwagą, z przejęciem.
Kiedy wychodziła ode mnie powiedziała: „Teraz wiem, że sobie poradzę”. I to jak! Przejechała całą Polskę, a następnego dnia zrobiła dwa masaże, zupełnie obcym ludziom. Na główkę skoczyła, nie rozbiła się, a nawet popłynęła!
Wyposażyłam Asię nie tylko w technikę, to tak naprawdę jest łatwe do przekazania. Ale praca z człowiekiem to nie tylko masaż i następny proszę. To rozmowa, dobrze zadawane pytania pacjentowi, słuchanie, budowanie poczcie bezpieczeństwa. To też wyznaczanie granic tak by nie wpaść w pułapki początkujących i te wszystkie „muszę poćwiczyć, kto chce na masaż”, „dla pierwszych 10 osób rabaty jak z Groupona” i tak dalej. Bo kurs masażu to nie tylko uczenie kolejnych ruchów, to cały zestaw pracy z drugim człowiekiem tak, by obie strony miały poczucie, że są w odpowiednim miejscu i bardzo im to odpowiada.
Asi Wam w Polsce nie polecam. Za to, kto będzie w Portugalii w okolicy Porto, otrzyma naprawdę dobrą terapię masażem. Wytłumaczyłam i pokazałam, a ona doświadczyła na sobie jak lomi lomi działa. Asia już w czerwcu rozpocznie nowe życie i jestem przekonana, że szybko rozprawi się z niejednym portugalskim bólem ciała. Bo dostała narzędzia, bo wie, że potrafi, bo poczuła o co mi z tym masażem chodzi i zamierza to wdrażać w życie i ciała swoich klientów.