Ala Gołaszewska najpierw przyjechała do mnie na masaż. Jakieś dwa lata temu. Nasłuchała się, że Kawula wymiata w lomi, przyjechała sprawdzić. No szału nie było, bo co to za lomi w godzinę? Kiedy szukałam chętnych, którzy wezmą udział w moim lomi badaniu, zgłosiła się. Miała duże bóle kości ogonowej tak, że trudno jej było stać, a że sama jest masażystką, mocno odczuwała w pracy dolegliwości własnego ciała. I znowu, szału nie było. Po trzech masażach, zmiany były takie niby coś, ale w sumie to nie do końca wiadomo. Dopiero po kompletnej terapii, czyli pięciu sesjach (i kilku wskazówkach automasażowych), ból zniknął. Parę miesięcy po skończonej terapii, Ala napisała, że chce przyjechać na lomi korepetycje, żeby poukładać sobie całą technikę masażową i zrozumieć, dlaczego robimy tak a nie inaczej. Co dany ruch robi w ciele, dlaczego taka, a nie inna kolejność ruchów, że „mniej, znaczy więcej”.
W zeszłym roku w czerwcu zrobiła u mnie kolejny kurs, tym razem nauczycielski. I tak jak kibicowałam jej od małego nasionka, tak samo jest teraz kiedy jest dojrzałą rośliną. Przeorałam Alę dość konkretnie jak się okazało 😉. I jak to ona, znowu była sceptyczna, a godzinę po skończonym kursie napisała: „Tak jak mówiłaś, ten kurs zaczął się dla mnie w momencie zamknięcia za sobą Twojej furtki. Wszystko się układa. Miałam wrażenie, że za dużo jest tego „naokoło”, ale dopiero teraz skumałam, że to wcale nie było żadne naokoło”
Także nigdy nie wiadomo, kiedy rozmowa o uczeniu lomi lomi zejdzie na przepisy z thermomixa a potem znowu, jak w ogóle to całe uczenie sobie poukładać 😉
Ale to jeszcze nie koniec. Zaprosiłam Alicję do wzięcia udziału w moim kursie grupowym, gdzie uczyłam lomi lomi od podstaw. To nowe doświadczenie dla nas obu, bo prowadziłam trochę kurs nauczycielski i podstawowy w jednym 😉. Pojęcie „asystenta” nie do końca mi odpowiada. Wolę opisowe: moje zapasowe ręce, oczy, mózg i serce 😉. Zależało mi na tym, żeby Alicja mogła sama doświadczyć jak to jest uczyć grupę jakiegoś ruchu. Jak to jest zaopiekować się każdym uczestnikiem i trochę wziąć też na siebie odpowiedzialność za ich wzrost na kursie.
Wyszedł nam ten eksperyment! I to na tyle, że zmieniam formułę kursów nauczycielskich u mnie. To będzie przeprawa i w teorii, i w praktyce. To będzie kurs grupowy z porządną wiedzą merytoryczną jak dotychczas, poszerzoną o specjalistów i gości, którzy podzielą się swoją wiedzą o tym jak to jest w ogóle prowadzić grupę i jak temat ogarnąć fachowo bez uszczerbku na własnej energetyce. I będzie praktyka, taką jaką przeszła Alicja. Nauczyciele będą lepiej przygotowani do samodzielnej pracy, a moi uczniowie zyskają na kursie zapasowego nauczyciela 😊. A ja wygrywam podwójnie, bo mam dookoła siebie jeszcze więcej ludzi, którzy wierzą w lomi lomi i empatyczny dotyk, a potem to niosą do swoich światów i pomnażają.
Tymczasem kursy wiosenne zamknięte. Teraz pączkują we wszystkich nowe możliwości. Kolejnych odważnych, którzy chcą przypomnieć sobie jak ważny w naszym życiu jest dotyk, zapraszam na kursy jesienią.