Dziś wiatr i piasek w oczy. Wszystko szło nie tak. Nawet rower klekotał i ciężko mi się nogami ruszało. Ale i tak pojechałam do do Nadmorski Dom Seniora w Pucku masować.
Pan Jerzy odnalazł dziś drogę z poplątań parkinsonowego chaosu i zaskoczył mnie zrozumiałymi odpowiedziami. Zawsze, niezależnie od tego, czy masuję osobę w pełni świadomą i kontaktową czy nie, mówię, co zamierzam przy danym człowieku robić. Pan Jurek podążał za mną wzrokiem od momentu, kiedy weszłam do „pokoju Jurków”.
– Panie Jerzy, czy ma pan dziś ochotę na masaż?
– Chcę masaż.
– Czy taki zapach kremu się panu podoba? – podetknęłam do powąchania pojemniczek z zawartością o zapachu melona. Póki ktoś może sam zdecydować, dobrze żeby miał wybór, nawet jeśli sprawa dotyczy jedynie tego, jakiego użyć kremu czy olejku do masażu.
– Może być.
Drugi pan Jurek mocno się zdziwił, kiedy usłyszał odpowiedź sąsiada, który zazwyczaj tonie w niewyraźnych, tylko sobie znanych opowieściach.
Pomasowałam panu trzęsące się dłonie, niespokojne nogi, a w międzyczasie próbowałam złapać nić werbalnego porozumienia i wyłowić jakieś logiczne słowa. Przypomniało mi się, że niedawno widziałam zdjęcie pana Jerzego spacerującego z psem.
– Pamięta pan swojego psa?
I pstryk, jakby ktoś włączył logikę i wspomnienie.
– Pamiętam, chodziliśmy na spacery.
I pstryk, guzik znowu wyłączony, ale pan Jerzy ewidentnie był tam, na plaży ze swoim psem.
Drugi pan Jurek dziś nogi miał wymasowane olejkiem o zapachu kawy, a ręce melonowe. Zaszaleliśmy.
– Okiełznała mi pani moje nogi, coraz częściej leżą takie wyprostowane jak teraz. Spokojne. Bez tych szarpnięć poza kontrolą.
– Pani robi wszystko tak powoli, spokojnie, nie ma presji, można na chwilę odpocząć.
Chyba oboje nie wierzyliśmy, że tak może być. Oboje pamiętamy zbyt dobrze, z jakiego miejsca startowaliśmy, a był nim jeden wielki przykurcz. Dla osoby leżącej to zupełnie inny wymiar leżenia.
Tak samo dla pani Zosi, przedramię, które boli coraz rzadziej, oznacza większą sprawność w obrębie łóżka. Może przewrócić się na bok, może się na łóżku podciągnąć, w ogóle może wystawić rękę spod kołdry i coś nią sięgnąć. Jeszcze miesiąc temu, to nie było możliwe.
– Myślałam o tobie wczoraj – wyznała pani Czesia.
– A co pani myślała?
– Dlaczego powiedziałaś, że nie chcesz pieniędzy za masaż.
– A mówiłam pani, że przychodzę tak po prostu, po pracy.
– No ale do pracy przychodzisz, przecież to ciężko się masuje, więc dlaczego?
– Bo sobie wymyśliłam, że przez rok tak właśnie chcę.
– Ale ludzie tak nie robią.
– No jak widać robią.
– Od rana już na ciebie czekam, o proszę, weź sobie truskawkę, największą dla ciebie zostawiłam.
Masaż upłynął nam na pogaduszkach o odwadze, wewnętrznej sile i o tym, że muszę być szczęśliwym człowiekiem, bo mi się oczy błyszczą.
Dziś może szczęście nie wychodziło z każdego mojego zakamarka przez ten wiatr i piasek co to mnie chlastał od rana po twarzy, ale kiedy ktoś mówi: „nie mogłam się doczekać spotkania z panią” to łatwiej z ostrego piasku się otrzepać.
A truskawka uratowała mi moją gospodarkę wodną, bo zapomniałam wziąć z sobą butelkę z wodą . Po powrocie do domu upiekłam furę gofrów. Bo szczęśliwi ludzie lubią sobie też czasem zjeść ich tyle, ile zdołają .