W mieszkaniu pachnie bzem. Podarowanym. I chlebem. Upieczonym. I kawą. Świeżo zmieloną. I deszczem. Padającym. I psem. Szczęśliwie zmęczonym. A ja w tym mieszkaniu trochę śpię, trochę wącham, trochę pracuję, trochę gotuję, trochę się lenię, trochę w nim a trochę poza. I w tym samym mieszkaniu narzekałam ostatnio dużo. Bo dość miałam. I zapachów, i odgłosów, i psów, i ludzi, i ścian goło-skośnych, i wszystkiego no po prostu. Nie i już… A wtedy przyszło olśnienie. Żeby nie psuć tego co mam myśleniem o tym, czego nie mam, bo to co mam dziś było kiedyś jedynie w sferze marzeń…
Buch. NagDSCN3364le… Wróciła równowaga. Chęć do wąchania tych zapachów. Do delektowania się niewygodą, która jest jedynie chwilowa. Do doceniania jasnej strony mocy, a nie za pomocą świeczki szukania rys. Do cieszenia się z towarzystwa wszelkiego co żywe dookoła mnie, bo jeszcze rok temu tych kilku ważnych dla mnie żyć nie było przy mnie.
Mam wszystko. Choć czasem bardzo bym chciała mieć to czego nie mam lub to co zostawiłam za sobą. Ale nie ma to nie ma. Było i już. Będzie inne. Trzeba dać mu szansę.
Symbole wkraczają do mojego życia i rysują znaki na zaparowanym lustrze: Nie kochana, idziesz dalej. I tak jednego dnia opłakuję nagle moje polskie mieszkanie. Leżę cały dzień i ryczę. Koleżanka mówi, że to hormony, a ja że tęsknica bolesna (moja mama na to czasem choruje i ja też, więc jak obie się tak pochorujemy to do siebie skypujemy ;-)).
Czuję cholerną tęsknotę właśnie za miejscem. Mieliśmy specjalną więź, tak, ja i moje mieszkanie… Tam zbudowałam siebie. Tam dowiedziałam się, że potrafię utrzymać sama siebie, że zarabiam, że się nie rozpadam, że kocham na nowo, że smakuję życie, że piję kawę z czerwonego ekspresu ciśnieniowego i wzdycham z przyjaciółką, jakie to jesteśmy szczęściary bo życie takie fajne… To tam znalazłam siłę w sobie po rozstaniu, po 13 letniej relacji z fajnym człowiekiem, to tam dowiedziałam się, że kocham być sama i to nie jest straszne, to tam po prostu byłam sobą jakich mało. Więc sobie tak popłakałam w poduchę. Dziwne to było… Następnego dnia dostaję maila od właściciela rzeczonego mieszkania (też mieliśmy fajną relację) i dowiaduję się, że moje mieszkanie zostało wynajęte. Po roku. W końcu ktoś nowy tam zamieszka.spiralka
Tego samego dnia wrzucam do skrzynki podpisaną umowę na nowe mieszkanie tutaj… Koło toczy się dalej. Uwolniłam. Puściłam. Otworzyło się.
Nowe wzywa i zaczynamy nawiązywać relację. Nowe mówi: kup sadzonki pomidorów, za miesiąc zasadzisz je na balkonie, będzie nam razem dobrze, nie martw się, ja też mam ci dużo do zaoferowania…
Więc nie ma co DSCN3362się stawiać i buntować i wiązać. Nie ma też co szukać, gnać, miotać się. (No ja się namęczyłam mocno i się przelało i się puściło…). Torbę mam lekką, serce także. Nie ciągnę duchów za sobą, otwieram szeroko okna na nowe widoki i delektuję się tym co mam. Bo nie mam absolutnie nic do stracenia, nawet jeśli z boku widać, że całkiem sporo. Bo mam wszystko, nawet jeśli umysł podpowiada, że czegoś brak.
Idę na spacer. Raz słońce raz deszcz. Kolejny raz słońce i zatrzymuję się w chwili szczęścia. Paprocie mkną ku niebu. Małe spiralki paproci ukazują mi się w całej krasie. Kradnę im kilka zdjęć, wiem, że nie mają mi za złe, były tam właśnie dla mnie by mi przypomnieć, że rosnę, że wszystko jest na swoim miejscu, a życie jest nadal soczyste i pachnące.

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ten post ma 8 komentarzy

  1. Aleksandra

    Cieplej na sercu się robi czytając takie posty 🙂 Czasem sobie tak myślę, że osiąganie kolejnych rzeczy, podejmowanie wyzwań i sprostanie im, coraz wyraźniej unaocznia, że od samego początku chodzi o nas i że wszystko już mamy, tylko nie potrafimy tego dostrzec.

    1. Aloha Świat

      No i tylko czasem wywala z tego środka i np taka Kawula się namęczy i ubrudzi samą sobą aż w końcu mówi dość i sru do środka znowu włazi i dostrzega 🙂
      Ciepło ściskam 🙂

  2. Kinga

    piiiisz Kawula o puszczaniu, bo za tydzień wiewiórki wypuszczam żeby wolne były i z nerwów umieram już dziś.

    1. Aloha Świat

      O jeju, to już… ach… jaki fantastyczny etap się zaczyna! będą Ci szyszki pod okna przynosiły… mocno ściskam by puściło 😛

  3. Aleksandra

    Cieplej na sercu się robi czytając takie posty 🙂 Czasem sobie tak myślę, że osiąganie kolejnych rzeczy, podejmowanie wyzwań i sprostanie im, coraz wyraźniej unaocznia, że od samego początku chodzi o nas i że wszystko już mamy, tylko nie potrafimy tego dostrzec.

    1. Aloha Świat

      No i tylko czasem wywala z tego środka i np taka Kawula się namęczy i ubrudzi samą sobą aż w końcu mówi dość i sru do środka znowu włazi i dostrzega 🙂
      Ciepło ściskam 🙂

  4. Kinga

    piiiisz Kawula o puszczaniu, bo za tydzień wiewiórki wypuszczam żeby wolne były i z nerwów umieram już dziś.

    1. Aloha Świat

      O jeju, to już… ach… jaki fantastyczny etap się zaczyna! będą Ci szyszki pod okna przynosiły… mocno ściskam by puściło 😛

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.