Rany, otarcia, opuchnięte i bolesne miejsca ciała – wszystko mówi „dotknij mnie”. Naszym naturalnym odruchem, kiedy się uderzymy, jest przyłożenie tam dłoni. Więc dlaczego tak wiele miejsc na naszym ciele traktujemy jak wroga? Trzymamy pod kluczem o głodzie i bez wody? Dlaczego opuszczamy nasze tarczyce, żylaki i blizny? Dlaczego nie głaszczemy nabrzmiałych piersi przed okresem, skręconych kostek, kolan po kontuzji czy opuchniętych łokci? Dlaczego odwracamy oczy od tego, co potrzebuje naszego wsparcia?
Tyle razy po masażu słyszałam: „nikt mi nie masował tarczycy/żuchwy/świeżo zrośniętej rany/guza/węzłów chłonnych/brzucha” i tak dalej.
Chore miejsca w ciele potrzebują czułości i uwagi. Dotknięte, szybciej wracają do zdrowia, ale przede wszystkim są chciane. Najbardziej zaniedbana roślina, kiedy otrzyma odrobinę troski, odżyje.
Dotykam. Tych miejsc, które bolą mnie najbardziej w sobie, choć to trudne, kiedy szósty dzień ma się migrenę. Dotykam, tych miejsc w człowieku, który przychodzi do mnie na masaż. I doświadczam zawsze tego samego zdziwienia „jak to, myślałam/myślałem, że tego nie można masować, ale czuję się lepiej!”
Można. A nawet trzeba. Tak robię ja, do tego zachęcam. Ból też potrzebuje dotyku. Chyba zwłaszcza on…

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!