Czy da się połączyć pracę z aktywnym wolontariatem? I to jak!
Gdybym miała wybrać największy sukces zawodowy, sięgnęłabym pamięcią do dwóch dni, czwartku ponad miesiąc temu i czwartku dziś. Dwie grupy terapeutek masażu. Każda inna. Każda przyjechała na kurs pogłębiać wiedzę, wrażliwość, pewność siebie i odwagę. Wymyśliłam sobie, że nie ma lepszego miejsca na naukę wrażliwości niż w terenie, z drugim człowiekiem, któremu empatyczny dotyk i masaż są bardzo potrzebne.
Kiedy na początku marca zabrałam pierwszą grupę do Domu Seniora w Rumi wiedziałam, że to wyjątkowe doświadczenie dla wszystkich uczestników tego zamieszania. I choć dzień wcześniej, ze strachu, chciałam się wycofać z tego pomysłu, nie żałuję ani chwili.
Dzisiejszy czwartek przejdzie do historii. To taki dzień, który zmienia życie, łzy wzruszenia lecą równo, a obcy sobie ludzie od pierwszego dotyku, stają się sobie bliscy. Dziewczyny wspaniale zmierzyły się ze swoimi obawami, poczuły jak bardzo może urosnąć serce i poczucie sensu pracy masażowej. Niektóre to nawet stwierdziły: „Aga, przeprowadzam się do Pucka, będę jeździć z Tobą co tydzień do Rumi”.
O takich dniach jak ten, można pisać tylko językiem poezji, oplatać słowa w endorfiny, wycinać serca w korze drzew i zdmuchiwać dmuchawce wraz z życzeniami, by przydarzyło się jeszcze raz.
Na zdjęciu w oknie, bohaterka drugiego planu, pani Danusia, która dziś miała biuro laurkowe otwarte. Własnoręcznie wykonane prace, ze specjalnymi dedykacjami i autografem, rozdawała wszystkim masującym dziewczynom.
Ten #WolontariatDotykowoMasażowy równo namieszał nam dziś w sercach.
To był także początek kolejnego mojego marzenia, ale o nim jeszcze Wam opowiem…