– A to nie jest masaż dla mojego syna? – zdziwiła się Diana, kiedy kilkukrotnie potwierdzałam, że to dla niej. Przez chwilę myślałam, że to nieporozumienie wynika z faktu, że Diana jest Ukrainką i od dwóch lat mieszka w Polsce. Ale ona świetnie mówi po polsku.
– Jestem tak skoncentrowana na rehabilitacji dla synka i wszystkimi terapiami na jakie musi chodzić. Kompletnie nie przyszło mi do głowy, że ja też mogę skorzystać z pomocy – przyznała.
Ale Stowarzyszenie Mudita i Latające SPA wspierają rodziców, dają im chwile wytchnienia od opieki, by choćby od czasu do czasu zobaczyli jak bardzo sami są ważni. Do Latającego SPA dołączyłam w marcu w ramach mojego wolontariatu dotykowo masażowego. Opiekuję się masażowo trzema mamami.
Mam to szczęście, że w mojej pracy, obcy ludzie, bardzo szybko stają się bliscy.
– Nie wiem, dlaczego ci to wszystko opowiadam – zreflektowała się Diana, kiedy z prędkością nadmorskiego wiatru opowiedziała mi swoją historię, od chwili, kiedy dwa lata temu, obudziły ją odgłosy spadających bomb i przelatujących nad domami samolotów, przez ucieczkę samochodem z zapakowanymi w kołdry dziećmi, po próbę ułożenia sobie życia w Polsce z mężem naukowcem, dwójką dzieci, z czego jednym bardzo chorym. Ona prawniczka, on fizyk, żyją teraz w osobnych krajach, bo chociaż on może pracować w zawodzie, a że w Anglii, to już osobna historia.
– Masaż? Miałam kiedyś taki sportowy, na plecy i odchudzający, nigdy więcej, to była bolesna tortura – przyznała.
Podczas masażu mówiła, mówiła, aż urwała w połowie wyjaśniania skomplikowanego błędu genetycznego w wyniku, którego jej syn zmaga się z chorobą.
– Czuję się jak na ciepłej wodzie, która obmywa mnie całą, jakie to jest przyjemne – powiedziała. Wzięła głęboki oddech i jakby ktoś nagle wyjął jej wtyczkę, przysnęła.
– A ile kosztuje taki masaż? – zapytała po sesji – może uda mi się kiedyś jeszcze przyjechać.
– O to nie musisz się martwić – zapewniłam.
– Dlaczego?
– Bo mogę ci zrobić tyle masaży, ile będziesz chciała.
– I nie muszę za to płacić?
– Nie musisz.
– Ale dlaczego?
– Bo na tym polega wolontariat, wiesz?
Pod koniec spotkania obu oczy nam błyszczały, mieszały się słowa, polskie, ukraińskie, angielskie, a to, co najważniejsze wydarzyło się na stole do masażu i w uścisku pożegnalnym.
– Od pierwszego maja zaczynam ćwiczyć – przyznała Diana – ten masaż sprawił, że znowu mi się chce zawalczyć o siebie.
Dla mnie to było jedno z takich spotkań, które walą z liścia i nadają zdrową perspektywę temu, co w życiu ważne. I za to też kocham tę robotę masażową.
Czasem chcemy pomóc, a nie wiemy jak. Wystarczy po prostu wykonywać swoją pracę. Ktoś, gdzieś może potrzebować tego, czym się zajmujemy.
Gdyby ktoś chciał dać komuś w potrzebie wytchnienie i wesprzeć swoją usługą masażowo/kosmetyczno/fryzjersko/czarodziejską to zachęcam do dołączenia do Latającego SPA.
Formularz zgłoszeniowy dostępny jest na stronie.
Dobro można robić w dowolnym miejscu w Polsce i bez żadnych ograniczeń ilościowych.