Nocka z głowy, ciągle sikałam.
Wszystko mnie boli, jakbym się skurczyła.
W nocy pociłam się, jakby ktoś mnie co chwilę wodą polewał.
Wysypało mnie na twarzy.Głowa mnie boli.
Spuchło mi kolano.
Wszystko w mięśniach piecze i pulsuje.
Było mi na przemian ciepło i zimno.
Zawaliło mi zatoki.
Mam lekką temperaturę.
Ale mnie przeczyściło.
Ciągle chce mi się pić.
To tylko „podstawowe” informacje zwrotne po drugiej i trzeciej sesji masażu lomi lomi. Zazwyczaj pierwsze godziny po masażu są takie WOW. Jest lekko, miło, spokojnie, pojawia się zastrzyk energetyczny, albo wyciszenie level master. Przygoda zaczyna się chwilę później… Kiedy ciało wejdzie w tryb regeneracji. I wtedy…
To zależy. W jakim stanie kto do mnie przychodzi. Ile miesięcy go bolało. Jak długo ból walił w ściany mięśni, zanim przyszedł po pomoc. I wtedy…To zależy. Zazwyczaj jest: „czy to się da szybko naprawić? Dłużej tak nie wytrzymam”. Nie. Nie da się. Szybko to się robi ból. Żeby sobie poszedł, to inna historia. W moich badaniach na terapeutycznymi skutkami lomi lomi, bierze udział prawie 30 osób w przedziale wiekowym od 10 do 75 lat. Niektórzy cierpią latami. LATAMI! Niektórzy „coś” z tym robili, ale często inne terapie nie przyniosły efektu. Niektórzy nic nie robili tylko nauczyli się z bólem żyć. Wiec jeden masaż nie pomoże. Nie pomogą też trzy. Możliwe, że dopiero piąta sesja będzie tym, o co nam chodzi. Więc dzielnie działamy i robimy mniejsze lub większe postępy. Ja robię swoje, ale dużo też zależy od pacjentów. Bo tak naprawdę ich zaangażowanie (lub olewanie), świadczy o tym, jaki mają stosunek do siebie i życia.
Dlaczego po masażu i to w dodatku lomi lomi (!!) można czuć się do dupy? Ciało ma mięśnie. Jak cebula warstwy. I wszystko idzie fajnie, kiedy nic się nie spina, nie blokuje, no żyć tak dajcie! Ale człowiek ma emocje, a ciało na nie reaguje. Każda reakcja ma swoje konsekwencje w ciele. Pojawia się jedna blokada za drugą. Spoko, jeszcze nic się nie dzieje. Kto by tam zauważył, że gdzieś głęboko w mięśniu coś się przytkało. Ciało znajdzie sobie obejście i działa dalej. Aż w końcu któraś kolejna emocja, postawi kamień blokady i co teraz zrobisz człowieku, bo dalej nie ujedziesz. Napięcie uniemożliwia dopływ wody do komórek, zostaje zaburzona jej praca. Napięty mięsień, napięta powięź, napięta skóra. Zaczyna się zatruwanie komórek produktami przemiany materii, która przecież niezależnie od blokady trwa. Im więcej takich miejsc w ciele, tym „nagle i wtem” człowiek budzi się ze zdrętwiałą ręką czy bólem.
Człowiek potrafi tak funkcjonować latami, na permanentnym skurczu mięśni, które są jednak stworzone do pracy skurcz-rozkurcz. Więc sorry Winnetou, ale po masażu to może być niezła draka, ale ona jest niczym innym, jak próbą odwrócenia tego, co było ignorowane i zaniedbane. Więc jeśli po masażu czujesz się do dupy, to jest to powód w sumie do radości. Bo to znaczy, że w ciemne, sztywne i obolałe od zaniedbania, wraca życie.