„Jestem wytrzymała” – powiedziała Małgosia pierwszego dnia lomi kursu. Potem powtórzyła to dnia drugiego i trzeciego. Czwartego odcięło jej prąd 😉. Sama się zdziwiłam, bo to kobieta petarda, więc trochę jak ja, nie tak łatwo nas wyłączyć 😉.
Jak zwykle u mnie na kursie, między jednym cappuccino, a drugim, masaż wszedł w ciało, ręce i serce. Małgosia jest trzecią nauczycielką jogi w tym roku, którą nauczyłam lomi lomi. Lubię uczyć joginów i w ogóle nauczycieli innego fachu. Bo oni już wiedzą, że trzeba ćwiczyć, że po stronie nauczyciela jest przekazanie wiedzy, ale to uczeń robi najcięższą robotę. Praktykuje. Rolą nauczyciela jest wskazanie kierunku, jeśli trzeba przypomnienie, że da radę, że potrafi. I tylko życzę sobie, żeby każdy jeden z moich uczniów, był kiedyś lepszy w swoim fachu niż sama jestem. Żeby nic ich nie zatrzymało i nigdy nie podważyło tej wiary, ciekawości i wytrwałości. Żeby zaszli całe mile dalej niż mnie się udało. Wierzę w taki rozwój.
Nie wiem co Gosia zrobi z tymi swoimi gorącymi dłońmi (rzadko trafia się ktoś, kto na starcie ma takie ciepłe ręce!), ale jedno wiem, Ci którzy trafią do niej na masaż, na nowo poczują co to znaczy naprawdę mieć się dobrze swoim ciele.
Więcej informacji o Małgosi znajdziecie na jej stronie www.matahariyoga.pl