– Wiesz, ale to było przyjemne! – powiedziała moja aktualna kursantka Gosia, kiedy wyszła z pokoju tuż po tym, jak skończyłam jej masować przód ciała. (Bo dziś ćwiczyliśmy brzuch, ręce, nogi, klatkę piersiową).- No coś takiego – zaśmiałam się. – Niedopuszczalne! Żeby masaż był przyjemny!

Nie, nie. To wcale nie jest zabawne. Nawet nie wiecie ile osób przychodzi do mnie na lomi i zanim zaczniemy, słyszę: „Boję się, że będzie bolało/bo ja nic nie czuję/nie mam kontaktu z ciałem/wstydzę się/mam złe wspomnienia z dotykiem/nawet nie liczę na to, że będzie fajnie.

Też taka byłam. Potrzebowałam pomocy, szukałam wszędzie, a jak już szłam na masaż to jak na skazanie, z desperacji, bo może właśnie to mi pomoże? I pomogło. Tylko ile ja się należałam z bólem, wstydem i zawiązaną na wszystkie supełki świata przyjemnością to wiem tylko ja i moje umęczone ówcześnie ciało.

Jakby odczuwanie przyjemności było czymś, za co spotka nas kara. Jakby leżenie tak po prostu, miało zwalić nam na głowy wszystkie plagi Egiptu.

Wczoraj kiedy ćwiczyłyśmy „na sucho”, czyli w ubraniach, pracę na stawach, ręce i nogi, Gosia powiedziała: – Ale się rozleniwiłam, teraz to mi się już nic nie chce.

Zrobiłyśmy przerwę na siku i wodę. Kręciłam się, kręciłam, aż wykręciłam myśl: – Ej, ale słowo rozleniwienie kojarzy się tak negatywnie, jakby teraz miało cię za nie spotkać coś niemiłego. A czy my nie jesteśmy po prostu zrelaksowane? I czy to czasem nie jest cholernie fajny stan?! Przecież nawet nauka czegoś nowego może być przyjemna ?.Kurde, w życiu może być przyjemnie i wcale nie od święta. Można przewalać się przez cały dzień z boku na bok jak kot na słońcu i odczuwać przyjemność tak bezczelnie i już!

Ale żeby sobie na to pozwolić, przeważnie najpierw trzeba odwiązać od siebie wszystkie: „Boję się/wstydzę się/nie powinnam/nie zasługuję… Na szczęście przyjemność jest w nas. Siedzi sobie ukryta w mięśniach i cierpliwie czeka. Bardzo często budzi ją dobry dotyk.

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się z innymi!

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino. Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nazywam się Kawula.

Agnieszka Kawula

Jestem jak Bond, James Bond. Moje super moce to hawajski masaż Lomi Fizjo oraz automasaż. Jestem dziewczyną z YouTube’a. Ciągną do mnie jednorożce i kocham cappuccino. Mam najfajniejszego psa terapeutę!

Kawula wizytĘwka, serce
kolo

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie Polityka prywatności oraz Regulamin serwisu Google.
Twoje dane będą przetwarzane w celu wysyłki Ci newslettera, a ich administratorem będzie Agnieszka Kawula. Szczegóły: polityka prywatności.

Poruszyło Cię?

Napisz do mnie.

Może Cię również zainteresować

Asia miała przyjechać na kurs w zeszłym roku, ale zdrowie postanowiło inaczej. I tak, po prawie roku nadszedł ten dzień. Z głowy wyskakiwały wszystkie najgorsze historie ze szkolnych lat. Oceny, przepytywania, sprawdziany, lęk przed odezwaniem...
Tego dnia na Gozo było wyjątkowo gorąco. Komary cięły jak wściekłe całą noc i znowu prawie nie spałam. Rano mieliśmy z mężem odwiedzić moją koleżankę Magdę. To ona opiekowała się mną, kiedy 15 lat temu...
Znałyśmy się „służbowo” i to ja byłam klientką gabinetu stomatologicznego, który prowadzi z mężem. Zawsze dzień przed wizytą, dzwoniła: „Pani Agnieszko, jutro o 10 pamięta pani?”. Czasem mignęła mi w mieście jej burza loków i...
Scroll to Top