– No i nie mam z kim kwiatów sadzić – powiedziała pani dyrektor Iwona, kiedy przyszła do mnie, Asi i Reni się przywitać – panie na piętrze, czekają w kolejce na masaż, żadna nie chce przegapić.

Pomyślałam, że szefowa tak tylko mówi, żeby nam przyjemność sprawić, ale nie. Dwie godziny później jedna z domowniczek, pani Jadzia wszystko potwierdziła:

– Pani Agnieszko kochana, my tu czekamy, najpierw masaż, a potem będą siły na ogród.

I słusznie, bo dziś miałam wsparcie w Asi i mojej uczennicy Renacie, która od teraz będzie z nami w ekipie masującej! I może o wieku kobiet się nie mówi, ale o Reni to muszę! Bo to kobieta o siłach za trzy takie jak ja! Ma 60 lat, rok temu zrobiła u mnie kurs lomi lomi, chodzi na jakieś szalone maratony nordic walking i jeszcze chce seniorów masować. W dodatku masowane przez nią seniorki, tylko Renię komplementują, zachwycają się jak młodo wygląda i że ma ładną fryzurę i żadnych zmarszczek. Za to Asia miała być ze mną co dwa tygodnie, ale tak jakoś się jej poskładało, że częściej. W dodatku, jej córka miałaby ochotę do nas dołączyć, ale na razie obowiązki licealistki i sprawdziany lekko opóźniają jej debiut w roli wsparcia masażowego u seniorów. Co tu się wydarza to nawet bym o tym nie pomyślała. A tyle jeszcze przed nami…

Wczorajsza wizyta w moim puckim domu seniora pokazała mi, jak niewiele może zrobić wiele. W Nadmorskim Domu Seniora zaczęłam masować dużo później niż na Białej 6, a już zauważam efekty. Raz w tygodniu robi robotę, choć w to sama nie wierzyłam, że aż tak, nawet jeśli to tylko fragment ciała, a nie całe jak to robię na co dzień w mojej pracy. Dzisiejsza wizyta w Rumi to był dla mnie jak zastrzyk z endorfin.

– Pani Agnieszko, kikut nie boli! No przestało boleć teraz – nie dowierzała pani Jadzia.

A dziś był jeden z tych gorszych dni, kiedy nerwy w amputowanej nodze wyjątkowo niespokojne. Jeszcze ani razu nie udało się jej wyciszyć na tyle, żeby przestało boleć i to od razu po masażu. Przyznam, że już sił mi brakowało pod koniec, a pani Jadzia była ostatnia w mojej kolejce. Pomagałam się jej ubierać, podsunęłam wózek i jak gdyby nic, wydarzyło się to, o czym obie marzyłyśmy. Nie wiem jak długo efekt się utrzyma, ale ta jedna chwila warta była naszej radości! Bo to znaczy, że to jest możliwe! Ciało jest takie mądre.

To był dzień nóg. Fizjoterapeutka Magda zaordynowała, a my miałyśmy ręce pełne nóg, dosłownie. Pani Krysia po półgodzinnym masażu stóp miała skórę o rozmiar za dużą i chciała mi ciastka na drogę dawać, pani Helena unieruchomiona po złamaniu miednicy, zaczęła ruszać palcami u stóp, a pani Stefania z sinymi nogami na chwilę odzyskała dawno zapomniany kolor i tylko powtarzała: „niesamowite, że masaż tak robi, niesamowite”.

To był też dzień czułości do spocenia oczu. Pani Helena przez cały masaż wyciągała rękę jakby przy łóżku obok ktoś stał i ją trzymał za dłoń. Przed wyjściem z pokoju, zdjęłam rękawiczki medyczne, złapałam jej dłoń, a ona ją po prostu uścisnęła, położyła sobie na klatce piersiowej i przymknęła oczy. Pani Wiesia, która przez cały masaż raz milczała, a racz jakby wchodziła w opowieść w dodatku w jej połowie. Polskie słowa mieszała z hiszpańskimi, coś mi tłumaczyła, ale nie wiem co. Pod koniec masażu też zdjęłam rękawiczki, podeszłam, żeby powiedzieć, że wrócę za tydzień, a ona chwyciła moja dłoń i ją pocałowała. No to ja ją cmoknęłam na pożegnanie w czoło, a ona dalej mnie po rękach. Ludzie, przecież tak można codziennie do pracy chodzić 😉.

Jak powiedziała dziś jedna z podopiecznych Asi: „Mam za długie nogi, żeby w łóżku wylegiwać”. Więc powiem Wam, że zaczynam wierzyć w niemożliwe i życzę nam w tym wolontariacie, polskim czy zagranicznym (tak, tam też już działamy!) żeby jak najwięcej osób po masażach chciało i mogło jak najwięcej chodzić.

A już jutro mój trzeci, najnowszy dom. Zanim nadejdzie jednak piątek, najpierw zjem wszystkie małe ptysie, które cudem upolowałam w piekarni. Jest co świętować! I na szczęście jest czym 😉.

#WolontariatDotykowoMasażowy ma sens!

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!