Miałam 28 lat, byłam tuż przed rozwodem i nie wiedziałam, jak żyć. Nie miałam pojęcia, gdzie się płaci rachunki za prąd, czy będzie mnie stać kiedykolwiek na samodzielne mieszkanie, z czego zarobię na jedzenie (bo nie z masażu przecież, choć już wtedy się nim zajmowałam).
Przez kolejne lata podejmowałam same najgorsze decyzje, bo życie kompletnie mi nie wychodziło. Byłam bezdomna i tylko dzięki uprzejmości moich dobrych klientów, miałam na kilka miesięcy dach nad głową. Na nic mnie nie było stać. Był czas, że spałam na podłodze na kocach i jadłam tylko ryż z marchewką. Wyjechałam do Niemiec, z miłości, która też mi nie wyszła. Po prawie trzech latach wróciłam do Gdyni. Zamiast z euro na dobry start, byłam spłukana, bo musiałam spłacić długi za niepłacenie niemieckiego ubezpieczenia zdrowotnego. Zamiast faceta, i rodziny, którą mieliśmy założyć, miałam psa, którego nie wiedziałam czy i za co utrzymam.
Dlatego kiedy dziś nie wstydzę się powiedzieć, że super zarabiam, że mam zdrową i dojrzałą relację z sobą, moim mężem i psem 😉. Czasem wkurza mnie, kiedy ktoś mówi: „zazdroszczę ci (rodziny, domu, pracy, psa, pasji, energii, figury i czego tam jeszcze). Gdyby ktoś poznał mnie jeszcze choćby 4 lata temu, niekoniecznie miałby ochotę na moje życie…
Ciągle oswajam temat wydawania pieniędzy. To dla mnie kompletnie „nienormalne”, że mogę iść do Rossmana, wydać pieniądze TYLKO na przyjemności. I nie jest mi wstyd, i czuję dumę. Że własnymi rękoma dałam radę. I pomyśleć, że tymi samymi rękoma, próbowałam pozbawić się życia dwa razy. Do trzeciego nie doszło, choć było blisko. Na szczęście udało mi się w końcu znaleźć odpowiednią terapeutkę.
Nie maluję się od prawie 20 lat. Jedynie tusz do rzęs, żeby oko spod okularów było widać. Ale dziś kupiłam szminkę. Różową. Błyszczy się. Jestem dzień przed okresem, woda wychodzi mi uszami, nie spałam całą noc, a ja czuję się jak królowa po kąpieli w kozim mleku. I nie jest mi wstyd!