Jest takie miejsce, w którym dobrze być. Biletu nie potrzeba, wystarczy powiedzieć „chcę tam być” i już. Zrobione. Otwarte o każdej porze dnia czy nocy. Nie wymaga specjalnego ubrania ani zaproszenia. Serwują tam święty spokój, głębszy oddech i zdrową perspektywę. Gdybym nie odwiedzała go codziennie, oszalałabym od nadmiaru bodźców, obowiązków. To, co kocham, bardzo szybko bym znienawidziła. Zamieniłabym się w maszynę, która mechanicznie wykonuje czynności codzienne, która nie potrzebuje czuć, bo nie ma na to czasu.
Dlaczego więc miejsce, do którego można dotrzeć natychmiastowo, jest jedną z trudniejszych destynacji? Dlaczego zatrzymanie się w ciągu dnia na 15 minut wymaga wysiłku? Dlaczego odpoczynek rodzi opór?
Ostatnio na Instagramie mignęła mi grafika z rozpiską dobrych nawyków. Wśród 12stu czynności rozłożonych w ciągu doby były: 1czytania książki, 2 godziny przed snem bez social mediów, 3 zdrowe posiłki, 4 przerwy od pracy, 5 porcji warzyw i owoców, 6 minut wsłuchania się w swoje ciało, 7 minut planowania kolejnego dnia, 8 godzin snu, 9 tysięcy kroków, 10 szklanek wody, 11 minut rozciągania, 12 minut treningu funkcjonalnego.
Byłam w szoku, kiedy przeczytałam komentarze pod: „A gdzie pranie, gotowanie, sprzątanie?” „Kto sobie może pozwolić na takie luksusy?” „Robota się sama nie zrobi.” „Przecież doby by mi nie starczyło na to wszystko”.
Serio?! Niestety, serio. Doba ma 24 godziny. Zasługujesz na 1 godzinę, codziennie, dla siebie. Możesz wtedy leżeć, czytać, ćwiczyć co tam lubisz, medytować, tańczyć, spacerować, malować, śpiewać, no cokolwiek. 1 godzina to 1/24 Twojego dnia. To mniej niż 5%. 1 godzina ma ogromne znaczenie.
Dlaczego tak trudno ją sobie dać?
Przepracowanie wcale nie jest sexi. Bycie wielbłądem też nie. Jeszcze miewam zapędy nadczłowieka, niezniszczalnej wszechogarniającej istoty, która zajedzie się w imię dobra, którego nikt i tak nie zauważy. Tylko jaki pożytek z aureoli, która szybko staje się koroną cierniową?
Więc codziennie leżę. Bezczelnie leżę i się relaksuję. Lubię na mojej macie z kolcami, a od paru dni przykrywam się kocem obciążeniowym i czuję się jak w prywatnej jaskini. A jak się należę, to jeszcze czytam książkę. Codziennie. I to wszystko zajmuje mi więcej niż godzinę, bo mi się to po prostu należy.
A Ty ile czasu CODZIENNIE idziesz po święty spokój?