Pani Roma leżała nieruchomo w pięcioosobowej sali, pod oknem i patrzyła w przestrzeń. W ogóle nie zwróciła uwagi, kiedy weszłam do pokoju. Tydzień temu sama też nie wiedziałam jeszcze, jak wygląda, za to wiedziałam, że ma urodziny i jak bardzo bolą ją stawy.
– Dzień dobry, mam na imię Agnieszka i zajmuję się masażem, takim, który nie boli, miałaby Pani na niego ochotę? – zapytałam, kiedy podeszłam do odpowiedniego łóżka, żeby się przywitać.
– Jaka pani kochana, bardzo bym chciała, bardzo.
I od pierwszego dotyku, pani Roma nie spuszczała ze mnie wzroku. I od pierwszego dotyku, co chwilę mówiła: „jaka pani kochana”, „cudownie to pani robi”, „tu mnie bolało, tak bardzo bolało, ale teraz już nie boli, jak pani masuje”, „jest pani taka kochana”.
Masowałam jej obolałe kolana, powykręcane palce, opuchnięte łokcie i rozmawiałyśmy o tym, że wnuki przyjadą na urodziny, że dzieci będą i że tak naprawdę to by chciała dziś dostać wypis i iść do domu, ale lekarz mówi, że jeszcze nie może i czy „przyjdzie pani jeszcze do mnie? Jak pani tu jest, to mnie mniej boli”.
Przyszłam, tak jak obiecałam. Dziś pani Roma była w gorszej kondycji, ale rozpoznała mnie i jak tylko pojawiłam się w drzwiach, wyciągnęła dłonie w moją stronę.
– Jak dobrze, że pani do mnie przyszła.
– No to teraz pani mi wszystko opowie, jak się udała impreza?
– Było wspaniale, najlepsze urodziny, najlepsze. Kolejnych już nie będzie. Wszyscy przyjechali.
I znowu między jedną masowaną nogą, a trzymaniem za dłonie wyszło, że najbardziej na świecie to pani kocha książki, nie ważne jakie, może być nawet encyklopedia. Ustaliłyśmy, że następnym razem przyniosę jednak jakiś fajny kryminał, zamiast encyklopedii i trochę pani poczytam.
– Naprawdę zrobiłaby to pani dla mnie? Taki prawdziwy kryminał?
– No jasne, przyniosę kilka i pani sama zdecyduje, który rozpoczniemy.
– Naprawdę przyniesie pani kilka książek? – dopytywała.
– Cały plecak, jeśli będzie trzeba.
Tydzień czy dwa to bardzo dużo czasu, zwłaszcza kiedy choruje się tak bardzo bardzo, ale słowa dotrzymam i nawet już wiem, jaką książkę z sobą zabiorę.
Wiecie, jak to jest pierwszy raz w życiu zobaczyć wgłębienie na stopie przy kostce? I że to powód do radości? Z Izą widziałyśmy się dziś szósty raz i takie numery się z nią dzieją, że obie chodzimy trochę nakręcone. Ciało ma więcej luzu, a to oznacza, że gigantycznych skurczy, które przechodzą od głowy po palce stóp jest trochę mniej. Pamiętam naszą pierwszą sesję. Iza siedziała wtedy na wózku, zabierałam się za masowanie jej nóg, a tu patrzę, są przywiązane do wózka na rzepy.
– Jak je odczepisz, to uważaj, bo noga mi się wyprostuje sama.
I faktycznie, co próbowałam ją delikatnie zgiąć, to ona mocno drżała i podskakiwała dużymi drgawkami. Nie było nawet mowy, żeby którykolwiek palec u stóp czy dłoni się wyprostował, bo minimalna zmiana powodowała natychmiastowy skurcz. Oj, naprawdę mocno się spociłam przy tym masażu, bardziej ze strachu, żeby Izie niczego nie połamać, zwłaszcza kiedy musiałam nogi ponownie przywiązać do wózka.
A dziś? Masuję ją na łóżku szpitalnym, przekręcam, żeby pomasować plecy, masuję prawie całe ciało sama robiąc przy tym spore wygibasy. Jej kończyny dalej fikają, ale już nie tak mocno, nadgarstki nie są zastygłe, tylko pozwalają na ruch, z zaciśniętych pięści, uwalniają się poszczególne palce, łokcie się prostują i jak przyznaje Iza ma więcej luzu w ciele. Tydzień temu tak się rozluźniła, że miała problem ze sterowaniem wózka elektrycznego, bo jej ręce opadały.
Jedno co się nie zmieniło, to cały czas nabijamy się ze mnie i tego pierwszego, nieudolnego razu, kiedy nie umiałam nawet porządnie zapiąć rzepów dookoła jej kostek .
To już dziesiąty miesiąc wolontariatu dotykowo masażowego. Jeszcze nie tak dawno miałam jedynie mgliste pojęcie o tym, że istnieją etyka czy bioetyka. Kompletnie nie zajmowałam nimi sobie myśli. Teraz mam wrażenie, że zadaję sobie same bioetyczne pytania i nie znalazłam jeszcze żadnej sensownej odpowiedzi. Nie wiedziałam też jak bardzo ktoś, kto nigdy nie był masowany, może potrzebować dotyku i jak bardzo o niego prosić oraz jaką to przynosi ulgę.
Jeszcze nie tak dawno wydało mi się, że sporo wiem o dotyku, że jestem dość wrażliwym człowiekiem. Ale są takie dni, kiedy nie umiem sobie tego wszystkiego poukładać i kompletnie nie rozumiem co się dzieje. A co najważniejsze, coraz częściej czuję, że to nie ja dotykam, tylko jestem dotykana przez wszystkich, którzy pozwalają mi zbliżyć się do ich chorującego ciała.