40 osób minęło, prawie jak jeden dzień ;-). Serio, pół roku masowania ludzi w ramach programu badawczego to naprawdę mgnienie! Dziś czterdziesta osoba zakończyła swoją terapię po 7 masażu. Chłopak przyszedł do mnie w stanie: „byłem w szpitalu, nic mi nie pomogli, napierdala mnie brzuch cały czas, lekarze mało skuteczni, jestem zdesperowany” do stanu, w którym wątroba wróciła do normalnych rozmiarów i nie chce wyjść mu żebrami i oczami. Facet po prawie 2 latach niechęci towarzyskiej, znowu ma ochotę na normalne życie.
Zostały mi jeszcze 4 osoby w terapii badawczej. Końcówka nie jest lekka, bo to dość wymagające opieki ciała i bardzo złożone historie. Mój kubeczek, do którego wrzucam karteczki, kiedy ktoś kończy terapię, zapełnia się teraz bardzo powoli. Jesteśmy z pozostałymi pacjentkami, między 5-8 masażem. Przewiduję jeszcze po ok 3, żeby domknąć serię i wypuścić człowieka tak, by miał spokój na kilka lat.
W ciągu tego pół roku zrobiłam prawie 300 darmowych masaży (plus masaże „zarobkowe”). Dla każdego uczestnika przewidziałam max 5 masaży, w tym celu przygotowałam też 5 różnych ankiet, które miały nam dokumentować proces zmian. Wszystkie ankiety mają w sumie 21 stron, kiedy pomnożymy to razy 40 daje nam to 840 (!!!!!!) stron dokumentacji, plus moje notatki i spostrzeżenia po każdym masażu.
Od miesiąca powoli ląduję. Mam coraz więcej wolnego czasu, procesuje to, czego wspólnie z pacjentami dokonaliśmy i co tu się do cholery wydarzyło?! Moje ciało dokonało niemożliwego. Czuję się jak Iga Świątek po swoim 35 zwycięstwie z rzędu.
To będą dobre wakacje! I nareszcie wrócę do pisania reportaży!