Pierwszy raz robiłam sama prezentację.
Pierwszy raz występowałam w całkowicie obcym mi środowisku.
Pierwszy raz robiłam to online.
Pierwszy raz musiałam się zmieścić w czasie ok 10 minut.
Występowałam jako ostatnia. Tuż przed przełączeniem na wizję, chciałam kliknąć czerwony guzik „opuść spotkanie”. Zostałam.
Symbolicznie ważny dzień. Taki, w którym chcę usunąć z pamięci ciała choćby porażkę z konkursu recytatorskiego, kiedy zapomniałam tekstu i prawie zasłabłam ze wstydu. Od tamtej pory minęło już ponad 20 lat, a ja ciągle pamiętam ten paraliż. Dziś udało mi się pójść milowy krok do przodu.
Dwa lata pracy zamknięte w prezentacji, jaką wygłosiłam dziś, na ogólopolskiej konferencji online poświęconej etyce badań naukowych. Postanowiłam nagrać wystąpienie jeszcze raz, specjalnie dla tych, którzy są ciekawi jak to jest zamknąć 24 miesiące życia w ciut ponad 10 minutowym wystąpieniu .
Opowiadam o badaniu jakie prowadzę od dwóch lat i którego nie zamierzam kończyć jeszcze przez kolejne. To gigantyczny projekt, który układam i konsekwentnie realizuję.
Na przygotowania miałam tydzień, w normalnym trybie pracy zawodowo-osobistym . W czwartek płakałam bo spotkało mnie coś przykrego… Prezentację kleiłam jeszcze wczoraj do późnego wieczora bo mi się nie układało płynnie. Dziś moje komórki są dumne i mocno poruszone.
Jeśli ktoś ma ochotę życzliwie spojrzeć na Kawulę konferencyjną to zapraszam
PS Ależ jestem zmęczona…