Bo z tą drogą to różnie bywa… Niby jest, choć często jej nie widać. Czasem prowadzi na wzniesienie, hen nad poziomem morza, każe z góry patrzeć. A tam sieć połączeń… Leśne ścieżyny stykają się z wąskimi dróżkami, dotykają przydrożnymi trawami tych dróg brukiem wyłożonych, a te brukowane suną ku asfaltowym, a asfaltowe mkną po autostradach i pędzą i pędzą i same nie wiedzą dokąd.

Dziś nogi poniosły mnie na punkt widokowy w Iserlohnie. Danzturm. Była wieża telegraficzna. 383m n.p.m. Idę drogą. Najpierw chodnikiem przez centrum. Skręcam na deptak i wpadam po bułkę, tak na wszelki wypadek… Potem chodnik każe iść w górę. I stąd już tylko w górę. Wyżej i wyżej. Słońce miło grzeje, zbliżam się do ścieżek leśnych, a drzewa szumią przyjaznymi koronami. Tak naprawdę nie wiem dokąd iść. Jedynie, że w górę. Gdzieś dojdę. Nagle słyszę szept niesiony wiatrem do moich uszu. Zatrzymuję się. Słucham głosu, który mieszka w przestrzeni. Ruszam w jego stronę. Tworzy się w powietrzu mały wąwóz widzialny tylko dla nawigacji mojej intuicji. Podróżuję kilkanaście sekund by dotrzeć na małą polankę gdzie stoi on. Mówi, że jest strażnikiem tego miejsca. Mówi, że choć trochę przypomina śmiejącego się Buddę z dużym brzuchem, nie jest nim. Mówi, że choć podobny jest do mitologicznego centaura, nie jest nim. Mówi, że po prostu jest sobą i pyta kto ja? No… Też jestem sobą.
– A gdzie wędrujesz dziewczyno?
– Tam, na górę. Czy mogę?
– Idź. Poprowadzę cię, bo przecież nie znasz drogi. Zaufasz mi?
– Tak.
– Więc idź, słuchaj i usłyszysz, patrz i zobaczysz.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i ruszyłam. Faktycznie znaki w tym germańskim lesie dziwne. Zamiast kolorów wyznaczających szlaki, litery i cyfry. Mknę zatem leśną autostradą A2 i kiedy zbliżam się do strategicznych punktów i nie wiem którędy dalej, droga jakby jaśniejsza się robiła, jakby ktoś zapalał nawigacyjny płomień. Wiedziałam, że to on dotrzymał obietnicy i prowadzi właśnie tam gdzie światło.
Idę jak świetlny GPS wskazuje i sama nie wiem kiedy spocona stoję na szczycie uspakajając oddech, wsłuchując się w pulsujące ciało. Stąd widzę wszystkie drogi, ścieżynki, dróżki, których nie wybrałam, a które prowadziły do tego samego celu. Widzę wszystkie możliwości i te wyraźne i te wstydliwie przykryte łąkami i te całkiem schowane dla ludzkiego oka. Tyle możliwości, a ja wybrałam jedną. Po drodze podjęłam kilka decyzji gdzie skręcić, gdzie w górę, gdzie w bok, a gdzie kawałek zawrócić. Gdzie przeskoczyć błotniste kawałki, gdzie przejść po kamieniach, a gdzie po trawie wędrować.
Na górze restauracja z tarasem, ale dziś za dużo tam ludzkich głosów więc idę kawałek dalej bo on mówi, że jeszcze ciut… Znajduję furtkę do opuszczonego placu zabaw. Naciskam klamkę. Otwieram. Wkraczam w przestrzeń prywatnego, tajemniczego ogrodu. Towarzyszą mi śmiechy wszystkich bawiących się tu kiedyś dzieci, drzewa unoszą na swoich liściach wspomnienia spraw, które tu, pod ich korzeniami się rozgrywały. Setki ptaków tworzy niezwykły chór. Dźwięk mojego pióra skrobiącego białą kartkę idealnie wkomponowuje się w prywatną operę tajemniczego ogrodu.
Znikam tu na sporą ilość długich pieśni….
Stukot dzięcioła przywraca mnie do porządku i dźwięczy, że pora coś zjeść. Więc zakładam plecak, żegnam moje schronienie i rozpoczynam schodzenie do domu. Przecież jest jeszcze tyle górek do zdobycia. Nie ma co zbyt długo siedzieć na jednej. By wejść na kolejną. I choć z tą drogą to różnie bywa, wiem, że nie zbłądzę. Przecież on prowadzi…

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!