Podczas jednego ze spotkań z cyklu: Kawula inspiruje i opowiada o zmianie, Indiach, ciele, duszy i codziennej magii życia, poproszono mnie o zademonstrowanie o co chodzi z tym automasażem i że co się robi z tymi piłkami w skarpecie, które zawsze ze mną występują przed ludźmi. No to się rzuciła Kawula na podłogę i pokazała ;-). I się zdziwiła… Bardzo… Stanem swojego ciała. Tak mega pozytywnie. Dotarło do mnie ile zrobiłam w ciągu ostatnich 10 lat. Wzruszenie zatrzymało mnie na kilkanaście sekund zanim zaczęłam pokaz…
Zazwyczaj robię demonstrację automasażową z innymi piłkami silikonowymi bardzo, bardzo twardymi. Nie to żeby piłki tenisowe skarpetowe jakieś gorsze, nie, one po prostu dla mnie są już „za słabe”. Kładę się więc na piłkach w skarpecie i… Rejestruję miękkość ciała, łagodne poddanie się, brak powierzchniowych napięć, przestrzeń. Przenikałam kolejne warstwy siebie i czułam jedynie przyjemność, spokój, wdzięczność… To tak, jakbym opadała na puchatą poduszkę i miała nigdy nie wylądować na ziemi… Westchnęłam z ulgi…
I wtedy przypomniało mi się. Że znam ten głęboki oddech. Znam ten dźwięk. Znam to poczucie ukojenia. I to jest coś, co łączy mnie za każdym razem z Wami, przychodzącymi do mnie ma masaż i na sesje automasażu. Za każdym razem kiedy moje dłonie zdejmują z Twojego ciała kolejną warstwę napięcia, bólu i emocji wzdychasz. Głęboko. Spokojnie. I słyszę nieme: „nareszcie”… Za każdym razem kiedy moje dłonie otulają Cię i unoszą w bezpieczną przestrzeń, pojawia się to samo westchnienie ulgi. Za każdym razem przypominam sobie swoje własne… Często mówicie po sesji masażu, że czuliście się jak w objęciach matki, albo jakby masowała Was Indianka ze starszyzny, taka, w której dłoniach zapisane wszystkie dane o miłości. Niektóre metafory są naprawdę poruszające… Ostatnio usłyszałam, że jestem jak zwiewny duch, który podmuchem koi ciało dokładnie tam, gdzie potrzebuje tego najbardziej, że nie ma mnie, masującej, że jest tylko oddech, lekkość i wrażenie delikatnego wiatru, zabierającego ciężar. I że to dziwne, bo przecież mój dotyk taki konkretny i głęboki. Dużo się o sobie od Was dowiaduję… I Wasze informacje zwrotne też koją mnie, a w dni kiedy dopadają mnie głupie myśli, są moimi przypominaczami, dlaczego robię to, co robię…
Takie samo uczucie ulgi towarzyszy też naszym sesjom automasażu. Tylko moich dłoni już brak, a jest Twoje ciało, piłeczki, wałki, podłoga, oddech. Dajesz swojemu ciału czas i sprawiasz, że czuje się ważne. To Ty sam zdejmujesz z siebie napięcia, warstwa po warstwie. To Ty sam jesteś odkrywcą i podróżnikiem do świata relaksu. To Ty sam możesz ukoić siebie i opaść na miękką poduszkę pełną puchu. Uwielbiam Ci w tym towarzyszyć, uwielbiam podpowiadać jaką piłeczkę użyć i pod które miejsce w ciele ją podłożyć byś westchnął, właśnie tak głęboko by poczuć ulgę…
Kiedy dziesięć lat temu zaczynałam tak zwaną pracę z ciałem, nie miałam pojęcia, że doprowadzi mnie to tego miejsca w teraz…. I zapewne za kolejnych dziesięć lat powiem to samo. Żadna podróż nie dała mi tylu wrażeń ile ta wewnętrzna, przez warstwy napięć, bólu, emocji, miejsc przytkanych, miejsc rozluźnionych, miejsc gdzie mieszkają wspomnienia, miejsc, gdzie pulsuje źródło ukojenia…
fot. Paweł Wieczorek