Ala najpierw przyjechała do mnie na masaż. Jakieś dwa lata temu. Nasłuchała się, że Kawula wymiata w lomi, przyjechała sprawdzić. No szału nie było, bo co to za lomi w godzinę? Kiedy szukałam chętnych, którzy wezmą udział w moim lomi badaniu, zgłosiła się. Miała duże bóle kości ogonowej tak, że trudno jej było stać, a że sama jest masażystką, mocno odczuwała w pracy dolegliwości własnego ciała. I znowu, szału nie było. Po trzech masażach, zmiany były takie niby coś, ale w sumie to nie do końca wiadomo. Dopiero po kompletnej terapii, czyli pięciu sesjach (i kilku wskazówkach automasażowych), ból zniknął i nie ma go do dziś. Trzy miesiące temu Ala napisała, że chce przyjechać na lomi korepetycje, żeby nauczyć się masować konkretnie, jak ja 😉.
I tak z relacji, która nie była miłością od pierwszego wejrzenia, a nawet dotyku, teraz jest błysk w oku, rozbudzona ciekawość oraz apetyt na własne badanie jak lomi wpływa na ciało. Ala jest fizjoterapeutką i przyjmuje w Gdańsku. To ten typ fachowca, do którego zdecydowanie wybiorę się na lomi 😊.
Czy ja już mówiłam kiedyś, że jak człowiek się na masażu zajmie porządnie dupą, to potem dusza sama kwitnie? Mam na to dowody i nie waham się ich używać 😉
PS a z Alą historia jeszcze będzie miała ciąg dalszy, bo spotkamy się niedługo na kursie nauczycielskim!