Szósta, przedostatnia niedziela. Kilka słów, kilka dźwięków, kilka myśli luźno spisanych. Niech służą Tobie, gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz 🙂

Doświadczam samej siebie i podoba mi się to, co widzę coraz bardziej. I pewnie, że przychodzą chwile słabości, ale one są jak fale, początkowo pysznią się dumnie i piętrzą będąc pożywką dla zwinnych surferowych myśli. Ale przyjdzie na nią kres, nawet największa fala w końcu łagodnie zostanie pochłonięta przez niewzruszony brzeg. I przychodzą dni, kiedy fala jest u szczytu swoich sił, trwa surferowy raj, hawajskie szaleństwo, a ja siedzę na samym dnie swojej MOCY i obserwuję to, co na powierzchni i nawet kropla oceanicznego zwątpienia nie jest w stanie mnie naruszyć. Są dni takie i takie.

Czasem pozostaję chwilę dłużej na powierzchni, a czasem niewzruszona w głębi. Czasem porwą mnie myśli, które z zaskoczenia wychodzą z podświadomości by dołki pode mną kopać, no i czasem w nie wpadam. Na szczęście długo nie tkwię w dziurze, tylko wyciągam dłonie i myk na powierzchnię ku wolności, ku słońcu, ku sile. Bo nie po to dostałam życie, by tkwić gdzieś, gdzie nie ma słońca. Bo nie po to żyję by się nad sobą użalać jak to mam źle i jak to ktoś mnie zranił. Nie. Życie służy do przeżywania go, do bycia w nim, delektowania się, cieszenia, do przytulania każdej jednej chwili, do przyjmowania tego co wpada w ramiona, a jeśli z czymś jest mało wygodnie zawsze można to zmienić, odłożyć, zamówić nowe, skrojone na miarę tego, kto prosi, kto wie czego chce, kto ma siłę by żyć dla samego siebie.

Często mówiłam, nie mam siły, nie potrafię, nie wiem jak, to nie dla mnie, nie nadaję się. Marzyłam o tym by żyć jak ktoś inny. Nie starczało mi odwagi, choć serce było gotowe, ono wiedziało, ono czuło, że wystarczy jedno TAK i ruszy machina zmian. Ciągle czekałam na właściwy moment, na to aż wyzdrowieję, aż ktoś zrobi coś, aż będzie wieczór, albo przyjdą wakacje. Aż zrozumiałam, że przekładam moje życie na później, a przecież nie ma żadnego później… I można powiedzieć, że byłam słaba. Cała moja energia była kierowana na to, czego nie potrafię, czego nie mam, co jest poza moim zasięgiem.

Przegapiałam to CO MAM.

Patrzyłam w lustro i widziałam wszelkie niedoskonałości (o ile w ogóle mogłam na siebie tego dnia patrzeć…). Moje uszy były zamknięte na głos z wnętrza, który tylko czekał na to by wrzasnąć MASZ WSZYSTKO dziewczyno, OBUDŹ SIĘ! I przyszedł dzień, w którym poczułam w sobie niedźwiedzią moc. Od tego czasu już nic nie jest takie jak było dawniej. Bałam się zmian, ale one są niezbędne do tego by ruszyć pewnie do przodu, by zaufać sobie, by powierzyć życie tylko sobie.

Ty wiesz co robić. Ty czujesz gdzie jest Twoje miejsce. Ty słyszysz wszelkie wskazówki. Ty masz MOC nie nikt inny. Ona jest w Tobie. Nie w nich. W TOBIE.

Dałam sobie czas. Tyle ile potrzebuję. Nie mniej, nie więcej. Dokładnie tyle by napić się ze środka, by spoglądać z miłością na to, co mnie otacza, by szybko wybaczać urazy, by nie pozwalać się ranić, by dbać o siebie. Przestałam ufać mistrzom, nauczycielom jedynie słusznym. Szanuję. Cenię. Korzystałam z ich mądrości. Ale ona była ich, moja czekała na odpowiedni moment. Szłam po śladach stóp innych, powierzając im się całkowicie. Do pewnego momentu to było karmiące, pozwalało podnieść się po upadku. Jednak szybko zorientowałam się, że sama nie czuję kiedy i co jest dla mnie odpowiednie, że horoskop, przepowiednia, zalecenia astrologiczne, wskazówki innych są mymi drogowskazami. A to nie tak powinno być. Moja mapa jest moją. Może się w pewnym punkcie spotkać z czyjąś, ale każdy ma swoje szlaki naznaczone. Tylko ja wiem którędy wędrować po wewnętrznej kartografii. A kiedy na chwilę pobłądzę to i tym błądzeniem warto się cieszyć. Bo czasem trzeba zajść nawet na czyjeś obce tereny by odnaleźć swój własny. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, przy jednoczesnym zaznaczeniu swojego terytorium. Tu jest moje, tu jest Twoje. Tu może być nasze. Potem się rozejdziemy i nikt nikomu nie zabierze ni kamienia, i nikt nikomu nie podepcze pachnących kwiatów.

Ty masz swoją MOC. Ja mam swoją. Korzystaj z niej. Zaufaj. Daj się prowadzić. Zrób wszystko co możliwe by wskoczyć we własne życie. Nagrodą jesteś TY dla siebie. Nawet stary niedźwiedź w końcu (ten, który śpi i śpi…) nagle budzi się i łapie!

Jak Ci się pływa we własnej rzece życia? Czy unosisz się na powierzchni z pewnością i siłą czy może ktoś inny co chwilę zmienia bieg Twojego koryta? Jaka jest Twoja rzeka, czysta czy może co chwilę wkładasz tam patyk wątpliwości i muł się unosi, a Ty tracisz swoje centrum z pola widzenia? Naprawdę nie musisz wiele robić. W sumie to nie musisz nic robić. Wystarczy, że się zatrzymasz, poczekasz i wysłuchasz tego, co masz sobie sam do powiedzenia. Ty wiesz co dla Ciebie jest najlepsze. Tylko Ty to wiesz, więc może już czas, żebyś sobie zaufał? To Twoje życie, rób z nim co chcesz. Ale czy słyszysz siebie? Czy dajesz się prowadzić swojej wewnętrznej rzece? Czy ufasz sobie? Czy czujesz swoją MOC?

Zatrzymaj się. Po prostu się zatrzymaj… Czy to tak wiele?

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!