Kiedy przeprowadziłam się do Pucka prawie cztery lata temu, nie znałam tu nikogo, oprócz mojego męża i teściów. Po raz kolejny rzucałam się na głęboką wodę i miałam nadzieję, że nie rozbiję się o skały. Nie jest łatwo spakować się i z tygodnia na tydzień zamieszkać w nowym miejscu. Zostawić miasto, które się kocha, wyrobione ścieżki i ludzi, do których wiesz, że jeśli napiszesz SMSa „za 10 min z psami na bisku?” odpiszą „tak”. Nie jest też łatwo zawodowo iść w nieznane. Myślałam: „kto mi dojedzie na masaż w sezonie?! Korki na Hel, od maja do września dobijają przecież każdego”.

Miałam wprawę z zaczynaniu od nowa. Robiłam to kilkukrotnie. W tym w obcym kraju, bez znajomości języka. Niektóre zmiany były próbą ucieczki, a to po rozwodzie, a to po porażkach. Dopiero kiedy podjęłam decyzję o zamieszkaniu z aktualnym panem mężem, wiedziałam, że będzie trudno, ale jestem gotowa na dorosłość i budowanie, a nie wieczny sabotaż.

Ola była jedną z pierwszych osób, które „zwerbował” dla mnie pan mąż. „Kochanie, załatw mi jakieś ciało na kurs masażu, w dodatku takie, które przyjedzie na 9 rano!” I przyszła Ola.

Ta energia, ten uśmiech, ten potok słów, są ze mną już 3 lata. I choć Ola nadal bywa „ciałem”, i klientką masażu, to przede wszystkim jest kumpelą, z którą można iść na wyprawę trekkingową, po drodze zaliczyć nasiadówkę na łące, wystrojone jak księżniczki w najpiękniejsze opaski na włosy. To ten typ człowieka, z którym mogę się spotkać nawet kiedy jestem zmęczona i mam „ludziowstręt”.

Wczoraj kompletnie nie miałam siły na człowieka w domu po pracy, ale pomyślałam „fuck it, niech wpada na kawę”. Ona przywiozła babeczki ozdobione tęczowymi motylkami (!!!), ja zamówiłam 12 kg kawy i zupełnie bez wcześniejszego ustalenia, założyłyśmy te same opaski! Po 3h spotkania (głównie śmiania się), zadzwonił jej ośmioletni syn „Mamo, miałaś wyjść tylko na dwie godziny, ile można gadać”?!

Bałam się tego Pucka. I choć skopał mi tyłek porządnie, to ilość poznanych dobrych ludzi na metr kwadratowy, przewyższa życiowe siniaki. Niezależnie czy jest przed sezonem, w trakcie czy po, pojawiają się tu wszyscy znajomi: starzy, nowi i ci, którzy dopiero nadejdą w odpowiednim czasie…

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się z innymi!

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino. Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nazywam się Kawula.

Agnieszka Kawula

Jestem jak Bond, James Bond. Moje super moce to hawajski masaż Lomi Fizjo oraz automasaż. Jestem dziewczyną z YouTube’a. Ciągną do mnie jednorożce i kocham cappuccino. Mam najfajniejszego psa terapeutę!

Kawula wizytĘwka, serce
kolo

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie Polityka prywatności oraz Regulamin serwisu Google.
Twoje dane będą przetwarzane w celu wysyłki Ci newslettera, a ich administratorem będzie Agnieszka Kawula. Szczegóły: polityka prywatności.

Poruszyło Cię?

Napisz do mnie.

Może Cię również zainteresować

 „Gdybym znalazła taki masaż 50 lat temu, może nie spotkałoby mnie tyle problemów zdrowotnych po drodze” – przyznała 75 letnia pani Basia. „Słyszałam o tym masażu, ale jestem wierząca i bałam się wcześniej skorzystać” –...
Marlena wkręciła się w lomi badanie. Po kilkunastu latach praktykowania, przyjechała do mnie spod niemieckiej granicy, na kurs nauczycielski i zakochała się w terapii masażem. Tak jakby nikt jej nie powiedział jak potężnym narzędziem dla...
Zaczęło się od tabliczki na furtce. Niby nic, zawieszenie informacji, że tu, na Kasztanowej w Pucku masuję. I że to terapia bólu masażem. Takie widoczne przyznanie się i w pełni uznanie swoich osiągnięć zawodowych, zajęło...
Scroll to Top