Nie mieli nadziei. Skorupy bólu ograniczały życie. „- Idź się poruszaj – mówili im życzliwi – zacznij coś robić”, ale wielu z trudem wstawało rano z łóżka.
Pamiętam, jak w grudniu zeszłego roku pomyślałam: „Ciekawe co by było, jakby tak człowieka podłączyć do aparatury w trakcie masażu i sprawdzić parametry, co się dzieje wtedy w ciele”. Chciałam badać aktywność mózgową. Ot nic konkretnego, fantazja i luźne nakręcanie się, bo zawsze mnie fascynowały badania naukowe dotyczące ludzkiego ciała.
Nie wiem, kiedy to się stało, ale w ciągu paru dni pomysł poddany konsultacjom z mądrymi głowami i po podliczeniu budżetu (zero na start), zaczęłam z tym co mam. To co mogłam, to zacząć ludzi masować i sprawdzać z jakimi dolegliwościami masaż może sobie poradzić.
Miało być 10 osób max, po 3 masaże darmowe dla każdego. Wyszło 43 osoby, między 4-11 masaży na osobę co dało sumę 232 masaży darmowych (plus 43 w terapii płatnej). Miało być miesiąc, wyszło ponad pół roku.
W trakcie terapii i po jej skończeniu, najczęściej słyszałam: „Nie wiedziałam, że powrót do sprawności jest możliwy”, „Szok, ile masażem całego ciała można zdziałać”. Sama też nie wiedziałam, ile procesów składa się na powrót człowieka do równowagi i w jakiej kolejności one będą przebiegać. Nie wiedziałam też do czego zdolne jest moje ciało i że jestem tak wytrwała, cierpliwa, konsekwentna i dociekliwa.
Zgromadzoną wiedzą, dzielę się odcinkowo w podcaście Anatomia Dotyku . Materiału mam zdecydowanie więcej niż na 43 odcinki…
Masaże w ramach projektu skończyłam, ale badanie trwa dalej. Są zaplanowane kolejne etapy, jest jeszcze wiele znaków zapytania i ogrom ciekawości na poznanie odpowiedzi.
Popełniłam też kilka błędów od tego, że zaufałam, tam, gdzie nie powinnam, po fakt, że mogłam zebrać więcej danych i je dokumentować jeszcze lepiej. Ale kto mówi, że za jakiś czas nie będę mogła zrobić wersji 2.0 badania? 😉 Tylko strach może mnie graniczyć, a ten ustąpił miejsca odwadze.
Tak jak moi pacjenci, nie miałam wielkich nadziei, kiedy zaczynaliśmy i tak samo jak oni, jestem oszołomiona efektem końcowym. I moje, i ich życie już nie jest takie samo. Momentami razem szliśmy przez własne piekło i nawzajem poprawialiśmy sobie korony. Wyszliśmy na nowe drogi. Gdzie dojdziemy, zależy już tylko od nas.