– Kiedy mogę przyjść na masaż? – zapytała pani Joanna, którą poznałam jako pierwszą, potencjalną chętną w ROSE Senior Resort Całodobowa opieka i rehabilitacja nad morzem , kolejnym miejscu, w którym od dziś działa #WolontariatDotykowoMasażowy.

– Może za pół godziny? – odpowiedziała Monika, która oprowadzała mnie po części domu. – Pani Agnieszka najpierw pomasuje Jacka, bo coś mu w szyję i bark weszło i go boli.

Masowałam już w przeróżnych układach i konfiguracjach, ale w bibliotece jeszcze nie. W sali rehabilitacyjnej klimatyzacja była odporna na działania pilota, wiało dość mocno, więc wzięłam pod pachę materac i dostaliśmy z Jackiem, moim rówieśnikiem, miejscówkę w bibliotece. Polubiliśmy się od razu, a po dwudziestu minutach, wiedziałam, że misja wykonana, kiedy usłyszałam „Fajnie było, pomasowałaś i od razu inaczej”. Kiedy spotkaliśmy się po godzinie na stołówce, wykrzyczał „Już nic nie czuję”. Po raz trzeci spotkaliśmy się 4 godziny później: „Ciągle nic nie czuję, kiedy będziesz znowu? Czy jak będzie mnie coś jeszcze kiedyś bolało, mogę przyjść do ciebie?”.

Następna w kolejce miała być pani Joanna, ale nie mogliśmy jej znaleźć. Jest bardzo aktywną dziewięćdziesięciolatką, która nie przepuści żadnemu ćwiczeniu.

Sala rehabilitacyjna się ogrzała, a ja mogłam przejść z pozycji podłogowej, na bardziej przypominającą moje stanowisko pracy, czyli stół do masażu. Następna w kolejce była pani Maria. „Najgorzej jak się człowiek schyli i kiedy wstaje, od razu jakieś licho ma w plecach. Mnie wlazło pod żebra i boli”. No to pomasowałam brzuch, klatkę piersiową, między żebrami, a że podobno dobrze mi szło, to „a może jeszcze plecy pani też da radę?”. Dałam. W tym czasie dowiedziałam się, że pani miała kiedyś długie, czarne, kręcone włosy. A te teraz, krótkie, białe, postawione na jeżyka to czasem mają odcień fioletu. I że ładnie siwieją moje loki, bo tak naturalnie wyglądają te białe prześwity.

W tym gigantycznym ośrodku na prawie 100 pensjonariuszy, moje 160 cm wzrostu łatwo się mogło zgubić. Zzawsze na mojej drodze stawał ktoś z personelu, kto prowadził dokładnie tam, gdzie była potrzebna pomoc masażowa. I tak trafiłam do pokoju pana Mariana ze świeżo ześrubowaną nogą po złamaniu kości udowej. Były też przykurcze nóg i słowa, które gubiły się w zakamarkach opowieści, jak do tego złamania doszło. Ale mieliśmy czas, żeby wszystkie puzzle trafiły na swoje miejsce. W tym czasie bardzo podkulona noga elegancko się wyprostowała, co stało się trochę jakby przypadkiem, między jednym ruchem a drugim i to nic, że zajęło nam to 20 minut. Pan Marian zasnął zrelaksowany, a ja zmyłam z dłoni pomarańczowy kolor jodyny.

– Kiedy mogę przyjść na masaż – zapytała pani Jola po raz drugi. Akurat masowałam pana Jerzego, a następna w kolejce była już jego żona, pani Teresa.

– Pani Jolu, może za godzinę się udać – nie chciałam niczego obiecywać, bo kolejka rosła i rosła, wprost proporcjonalnie do czasu mojego urzędowania oraz rozprzestrzeniania się informacji „kto potrzebuje masażu najbardziej”.

Pan Jerzy na co dzień porusza się przeważnie na wózku, nogi ma coraz słabsze. Żona pomaga mu we wszystkim

– Nogi mi drętwieją, w plecach mnie boli i między żebrami, że trudno oddychać.

– A czuje pan teraz ciepło, jak masuję nogi?

– Czuję ciepło od masażu i od pani młodości i kolorów.

Pół godziny później, kiedy odprowadzałam pana Jerzego do pokoju, jego żona już przygotowywała się do masażu.

– Wie pani, lepiej mi się sunie teraz, lepiej czuję nogi. Oddycham też inaczej, tak głębiej, nie piecze przy wdechu.

A Pani Teresa po masażu nóg nie mogła uwierzyć, jakie są lekkie i jak nie może się doczekać poobiedniego spaceru: „Chyba ze dwie godziny będę mogła chodzić”. Sama nie wiem też kiedy, ale wrzuciła mi do plecaka tabliczkę czekolady…

– Nauczy nas pani tego masażu? – zapytały rehabilitantki, które przywiozły na masaż kolejną pacjentkę panią Beatę.

– No jasne!

– Na studiach masażu nie było, robimy co możemy, ale takie umiejętności nam się tu bardzo przydadzą, bo pani to jakoś inaczej pracuje, wolniej. Od razu widać efekty.

Otwartość pań Karoliny i Izy wyzwoliła we mnie dodatkowe pokłady energii, bo kiedy po raz trzeci usłyszałam: – Kiedy mogę przyjść na masaż? – choć już od pól godziny planowałam być w domu, powiedziałam: – No to może teraz?

I tak Pani Joanna dostała dodatkowe doładowanie w postaci masażu nóg, bioder i pleców. Kiedy wstała ucieszyła się: – No teraz mogę iść w tany! A czy będę mogła jeszcze raz przyjść? Pani tak wolno wszystko robi, nie to co ja, tak szybko, szybko. Od razu człowiekowi się relaks włącza”.

W ciągu ponad 4h wizyty kilkanaście razy usłyszałam: „A kiedy pani będzie znowu?” I już wiem, że cieszę się ten powrót. To też takie miejsce, w którym mogę naprawdę pracować elementami masażu lomi lomi, nie tylko dłońmi, ale też przedramionami. Niektórym podopiecznym jestem w stanie zrobić naprawdę bardzo dużo tego, co kocham najbardziej. W dodatku na stole do masażu. Więc tak się cieszę, że lomi lomi jest w domu seniora w dodatku spotkało się z przyjaznym przyjęciem, a możliwości wolontariatu dotykowo masażowego poszerzyły się przeogromnie! Tu można poszaleć!

Każdy z odwiedzanych przeze mnie domów jest inny. Każdy ma bliskie mi osoby. Do każdego chcę wracać i zabierać z sobą kolejnych chętnych, którzy są gotowi robić dobro swoimi rękoma (i sercem). Stworzyłam sobie prywatne, małe trójmiasto dotykowo-masażowe: Jastrzębia Góra – Puck- Rumia. Otworzyły mi się też w głowie gigantyczne autostrady nowych możliwości jakie daje masaż. A to nie koniec moich pomysłów… na razie muszę odpocząć, bo już od poniedziałku zaczynam szkolenie Lomi Lomi Fizjo od podstaw. I to będzie coś, na co niektórzy czekają od września zeszłego roku 😊.

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!