Zaczynają się smutki i tęsknoty, a na nie dobre kolory, zapach świeczki, kojąca muzyka, stół do masażu pełen pomarańczy, brokat w ilości każdej i magiczny jednorożec, który zabiera troski. Dziś na salony na Białej 6 wjechał prowizoryczny salon masażu.
– Czy to tutaj jest masaż? – usłyszałam, kiedy jeszcze na dobre się nie rozgrzałam i ledwo zaczęłam masować panią Jadzię. Wieści szybko się rozeszły i mój niewidzialny zeszyt z zapisami, zapełnił się w pół godziny. Chętnych było więcej niż dałam radę pomasować. Na szczęście uratowała mnie zbiórka na obiad, bo do kolacji bym nie wyszła.
Świeczka pachniała, stół przyjmował cierpliwie wszystkie bolesne stawy, bóle fantomowe, bóle barków, bioder, a jednorożec na parawanie strzegł tajemnic wyznawanych w chwilach rozluźnienia i był świadkiem wszystkich wyznań miłości jakimi zostałam dziś obdarowana.
Mija 11 miesięcy wolontariatu dotykowo masażowego. Niedawno był styczeń i za chwilę kolejny. Pokochałam podopiecznych z Senior – Dom Opieki Seniora na Białej 6. Wielu z nich już nie ma. Nie wiem jak wiele znaczyli dla tych, którzy byli im bliscy, ale dla mnie, obcej osoby, która raz w tygodniu ich masowała, znaczyli bardzo dużo.
Dziś padło kilka wyznań miłości. Od niektórych pierwszy raz usłyszałam szczere i spontaniczne: „kocham cię”. I choć nie mam problemu z wyrażaniem miłości, po prostu mnie zatkało! A przecież kocham te „moje” panie. Każdą jedną. Gdyby nie pozwoliły mi się dotykać, tej miłości w moim życiu byłoby dużo mniej. To dzięki seniorom rozpoczynam studia na trzech kierunkach, to dzięki nim próbuję zrozumieć ciało, które powoli wyłącza swoje funkcje, to dzięki nim zadaję sobie często trudne pytania i to dzięki nim grzebię w moim sumieniu.
Wiem, że czasem tracę dystans, przeżywam odejścia i przygotowuję się na kolejne. Wiem, że nie znajdę wszystkich odpowiedzi w dziesiątkach książek, jakie kupiłam. Nie szkodzi. Wiem, że to czego doświadczam i uczę się przez ostatni rok jest tym, czego na starość nie chciałabym za nic zapomnieć.
Dziś naczelna terapeutka zajęciowa Andżelika zarządziła koronacje wszystkich pensjonariuszy, brokat się sypał na bogato i jeszcze długo wszystkim nam świeciły włosy. I całkiem nie przypadkiem, mój brokat, którym ozdobiłam kości policzkowe, zgrał się produkcją koron .
Wiem, że smutki i tęsknoty nie znikają tak po prostu, ale dziś, na kilka godzin mogły odpocząć na soczystej pomarańczy pachnącej latem, młodością i czasami, kiedy ani smutki, ani tęsknoty jeszcze się nie nadeszły.