Jak zacząć? Jak się zmotywować? Jak?
Z każdego kąta Internetu krzyczy motywacja.
Mówią mi: jesteś wytrwała, odważna, konsekwentna. Jak to się robi? Skąd bierzesz motywację?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę nigdy nie potrzebowałam zachęty do działania. To czego potrzebowałam najbardziej to wyjść z szafy, w której się chowałam (dosłownie), kiedy świat zewnętrzny mnie przerażał, a ciało ściskał smutek, który momentalnie oblepiał ściany szafy i moje powyciągane, ciemne ubrania.
Potrzebowałam odwagi, żeby odezwać się na lekcjach, bo choć znałam odpowiedzi na pytania, wybierałam milczenie. Ze strachu. Potrzebowałam zrozumienia, dlaczego zadaję swojemu ciału ból, żeby cokolwiek poczuć? Potrzebowałam tego, żeby ktoś nauczył mnie emocji.
Miałam marzenia. Kilka z nich zrealizowałam. Smutek przyćmił je wszystkie. Nawet dziś, kiedy o tym myślę, przykro mi. Współczuję sobie tamtej. Miałam tyle powodów do świętowania. A ja trzęsłam się ze strachu, że to nie prawda, że ktoś przyjdzie i mi odbierze to, na co zapracowałam, że to mi się nie należy, że może jednak mogłam zrobić więcej.
Patrzę na rosnące w potęgę konta instagramowe ludzi, których cenię, patrzę na publiczność jaką dookoła siebie gromadzą, na ich sukcesy, które też same z nieba nie spadły przecież i myślę: cholera, może gdybym przez większą część życia się tak nie bała, byłabym w innym miejscu, może spałabym spokojniej, może pojechałabym na pierwsze od kilku lat wakacje, może byłoby mi trochę łatwiej.
Dziś wiem, że nie brakuje mi talentu, samozaparcia, szaleństwa i siły. Dziś strach nie związuje nóg i nie zatrzymuje w łazience z rozstrojem żołądka. Nie dręczą mnie koszmary i nie zgrzytam zębami. Wierzę w siebie coraz bardziej, choć nadal są dni, kiedy najchętniej schowałabym się w szafie. Zamiast tego robię kolejny masaż. Albo przeprowadzam z kimś wywiad. Albo piszę artykuł. Albo zjadam paczkę delicji o smaku jagodowym, trochę popłaczę, dużo przeklinam, jeszcze więcej narzekam, a potem staję na parapecie, który szumnie nazywam balkonem, oddycham tak głęboko, jak tylko w danej chwili potrafię i myślę: doszłam tu sama, po swojemu, przez większą część czasu zgarbiona, zawstydzona, w podartych spodniach i jednej parze butów. Utrzymuję się sama. Mieszkam w Gdyni, mieście moich marzeń. Mam kilka prac, które dają mi satysfakcję (choć nie zawsze pieniądze). Mam świetnych ludzi dookoła. Nie mam kredytu. Nie pożyczam pieniędzy. Nie mam długów. Czasem stać mnie na drobne przyjemności, a czasem na większe. Patrzę na to wszystko i to jest cholerny powód do dumy.
To moja motywacja. By iść dalej, po fajną sukienkę, nowe buty. Wyprostowana i mniej zawstydzona.
A Tobie, czego potrzeba, by zobaczyć siebie? Czy mogę Ci w tym pomóc? Znasz mnie już trochę, pytaj, pisz, proś, razem można więcej. Kiedyś tego nie wiedziałam, o ileż byłoby mi łatwiej. Dlatego jestem dla Ciebie. Wysłucham, wymasuję, a jak mi naprawią ekspres do kawy (cierpię już półtora tygodnia bez mojej maszyny!) to ugoszczę kawą. Dziś mam siłę, podzielę się. (I nie tylko dlatego, że zjadłam paczkę ciastek zionę energią, raczej dlatego, że ćwiczę z Qczajem, rozsadza mnie życie).
Wyjście z szafy
Warning: Trying to access array offset on value of type bool in /home/platne/serwer170576/public_html/agnieszkakawula.pl/wp-content/plugins/elementor-pro/modules/dynamic-tags/tags/post-featured-image.php on line 36
Podobał Ci się ten wpis? Podziel się z innymi!
Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino. Z przyjemnością dam się zaprosić.
Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula
Jestem jak Bond, James Bond. Moje super moce to hawajski masaż Lomi Fizjo oraz automasaż. Jestem dziewczyną z YouTube’a. Ciągną do mnie jednorożce i kocham cappuccino. Mam najfajniejszego psa terapeutę!


Nie przegap kolejnych wpisów!
Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!
Może Cię również zainteresować
Kiedy przeprowadziłam się do Pucka prawie cztery lata temu, nie znałam tu nikogo, oprócz mojego męża i teściów. Po raz kolejny rzucałam się na głęboką wodę i miałam nadzieję, że nie rozbiję się o skały....
„Gdybym znalazła taki masaż 50 lat temu, może nie spotkałoby mnie tyle problemów zdrowotnych po drodze” – przyznała 75 letnia pani Basia. „Słyszałam o tym masażu, ale jestem wierząca i bałam się wcześniej skorzystać” –...
Marlena wkręciła się w lomi badanie. Po kilkunastu latach praktykowania, przyjechała do mnie spod niemieckiej granicy, na kurs nauczycielski i zakochała się w terapii masażem. Tak jakby nikt jej nie powiedział jak potężnym narzędziem dla...