Dwie kobiety, pomyślały o tej trzeciej. Że się martwią o nią, że trzeba jej jakoś pomóc, tylko jak to zrobić, kiedy one są daleko (jedna na Islandii, druga w Anglii), a ta trzecia z Trójmiasta. Okazało się, że jedna z trzech, obserwuje mnie z ukrycia na FB. Raz dzwonił do mnie ktoś z Islandii i była to Magdalena, moja uczennica, a dziś już świetna nauczycielka lomi lomi. Więc kierunek bliski memu sercu, telefon odebrałam, bo raczej nie spodziewałam się bootów, które wydzwaniają do mnie od miesięcy i chcą wcisnąć panele słoneczne, które to już mam.
„Agnieszko, jest taka sprawa – mówi ta z Islandii – mamy przyjaciółkę, której chcemy podarować masaż u Ciebie. Ale ona jest w takim stanie, że jeden masaż nie ma sensu, bierzemy od razu trzy, a potem ocenisz co dalej. Ale proszę, zacznij”.
Dziewczyny pieniądze przelały, prośbę jeszcze dołączyły, że to ja mam poinformować tę trzecią o prezencie. I tak długo, jak to możliwe, żebym nie mówiła, od kogo on jest. Miałam też napisać coś od serca, z adnotacją, żeby ich przyjaciółka przyszła na te masaże, że to ważne…
Nie wiem jaki będzie finał tej historii. Miała być notatka, wyszedł mi list. Ale samo poszło… Bardzo mnie porusza ta akcja. Zobaczcie, jak można robić dobro. Niby daleko, a tak blisko. Wystarczy nie przegapić człowieka.