„Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”. Mark Twain
Pierwszy raz usłyszałam te słowa z ust podróżniczki i zdobywczyni KOLOSA – Kingi Choszcz. Od tamtego czasu cytat do mnie powraca w różnych momentach mojego życia. Jakby Kinga mi przypominała o tym, co ważne. Dziś, wraz z wirującymi płatkami śniegu powróciły wspomnienia różne, a wraz z nimi cytat i ona…

Och, cóż to było za spotkanie… To jedno z tych, które wstrząsa dogłębnie, wprowadza w stan absolutnego zauroczenia, zachłyśnięcia, podziwu. To jedno z tych, które sadzi nasionko zmiany i nigdy nie umiera. Byłam jeszcze na studiach (to już tyle lat minęło…), pracowałam w Radiu Gdańsk. Trwał akurat Jarmark Dominikański, kiedy Bóg zesłał mi anioła…
Przy Zielonej Bramie, nieopodal Motławy, moją uwagę przykuło malutkie stoisko. Biały stolik, obłożony książkami, ze wszystkich stron obklejony informacją w języku polskim i angielskim „Autorka podpisuje książkę o 5-letniej podróży autostopem dookoła świata”. Za stolikiem, na niewielkim krzesełku siedziała drobniutka, młoda kobieta, mocno opalona, z ciemnymi długimi dredami na głowie i ciepłym uśmiechem na ustach. Zaintrygowana podeszłam, ciekawsko przewertowałam pięknie wydaną książkę „Prowadził nas los” Kinga & Chopin”. Urzekły mnie kolorowe zdjęcia, które autostopowicze sami zrobili. Dyskretnie zerknęłam na cenę: 40zł. W pierwszym odruchu pomyślałam – dużo. Uśmiechnęłam się do autorki i odeszłam.
W mojej głowie zaświtała jednak myśl: chcę zrobić o tej kobiecie reportaż dźwiękowy. Wróciłam. Kinga zgodziła się opowiedzieć o swoich podróżach. Zwiedziła prawie cały świat. Prawie, bo została jej Afryka do której nie dotarła, ale planowała wyjazd już w grudniu.
Spędziłam z nią niesamowite dwa dni i jeden wieczór. Czas przestał istnieć, uciekł z podkulonym ogonem gdzieś w głębiny globu… A ja siedziałam i słuchałam zauroczona, podziwiając jej odwagę, ciekawość, pokorę…
Po nagraniu nasze drogi się rozeszły, ale we mnie nastąpiła ogromna zmiana. Już nie chciałam biec tak szybko, byle szybciej i na bezdechu… Miałam nawet ochotę zostawić studia na rok i wyjechać z nią do Afryki. Niestety (a może stety), wielu mi skutecznie odradziło, a ja dałam się przekonać kolejny raz, że marzenia nie są ważne…
Po roku dowiedziałam się, że Afryka zabrała Kingę na zawsze. Paskudna malaria mózgowa. I pewnie by nie zachorowała, gdyby nie wykupiła od niewolniczej pracy pewnej murzyńskiej dziewczynki…
Przez pięć lat nie potrafiłam skasować jej numeru telefonu z pamięci komórki. Zrobiłam to dopiero po latach słuchając piosenki Sarah McLachlan „Angel”. Zrozumiałam, że Kinga nie odeszła. Żyje w opowieściach, w swoich książkach, na fotografiach, w ludziach, tych, którzy stają na mojej drodze i mi o niej przypominają i tych, których nie znam, ale może będzie mi dane poznać. I co jakiś czas poznaję kogoś, kto gdzieś, kiedyś o niej słyszał, kogo zainspirowała, porwała w nurt marzeń. Kto przypomina mi o moich marzeniach i tym niezłomnym wędrowaniu przed siebie, dalej i dalej nie rezygnując z tego, co w sercu.
Dziwiła mnie wtedy siła działania Kingi na mnie. Przecież tak naprawdę wcale jej nie znałam, widziałyśmy się tylko te kilka razy w trakcie nagrywania reportażu. Dziś wiem, że była odzwierciedleniem moich marzeń o tym, żeby wszędzie móc czuć się jak w domu, o rozkoszowaniu się podróżami, życiu tu i teraz, chłonięciu każdego kęsa życia, wtapianiu się w lokalne otoczenie, radości samego bycia w drodze, odwadze by zawsze i wszędzie być w zgodzie z sobą. Dzielenia się sobą i inspirowania innych do zmiany.
Dzięki niej uzmysłowiłam sobie, że biegnąc gdzieś bardzo szybko, traciłam połowę przyjemności bycia tam dokąd zmierzałam. I pamiętam jej słowa wypowiedziane tuż przed końcem naszego spotkania, a czego sens zaczynam rozumieć coraz głębiej: „Dobrze jest mieć cel u końca podróży, ale w końcu to podróż jest celem. Życie jest przygodą-odważ się na nią”.
Więc idę. Z plecakiem różnych doświadczeń przeżywam własne przygody, często jadąc na stopa, bez dróg na skróty czy przechodząc na czerwonym świetle, a czasem po prostu powolnym krokiem, żeby móc przyjrzeć się drodze.
A w sercu czuję jej uśmiech i idzie mi się lżej…
Gdyby nie ta jedna osoba, poznana lata temu możliwe, że nadal wierzyłabym tym, którzy wzruszali kpiąco ramionami słysząc o moich marzeniach, że nigdzie bym nie wyruszyła, że nie odnalazłabym tego co głęboko we mnie…

Słuchaj podcastu na ulubionej platformie

Kawula masaż Lomi Lomi

Nazywam się Kawula.
Agnieszka Kawula...

Wierzę, że empatyczny dotyk i masaż, budzi do życia oraz zbliża ludzi.

Poruszyło Cię?

Wirtualne cappucino

Jeśli treści, którymi się dzielę, są dla Ciebie ważne lub inspirujące, możesz zabrać mnie na wirtualne cappuccino.
Z przyjemnością dam się zaprosić.

Nie przegap kolejnych wpisów!

Zapisz się na mój newsletter i bądź na bieżąco!

Ten post ma 8 komentarzy

  1. Anonymous

    Kochana Agnieszko, czytając Twój tekst myślałam o pewnym określeniu, które ostatnio usłyszałam, „dziewczyna nomada”. Dla mnie to taka osoba, która ma odwagę, żeby układać sobie życie zgodnie ze swoimi marzeniami, która nie boi się sięgać po więcej i nie satysfakcjonuje jej przeciętność. Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy z czym taka odwaga się wiąże i jaki wpływ ma na nasze życie. Odwaga, tak jak przedstawiłaś to w swoim tekście, sprawia, że życie staje się pasjonującą przygodą. Bez niej skazujemy samych siebie na przystań i liny i jak pisała Ewa Lipska ze strachu przed życiem umieramy. Trzymam kciuki za powodzenie Twoich planów i będę wracała tutaj, żeby czerpać inspiracje. Pozdrawiam serdecznie!

    1. Agnieszka Kawula

      Czytają Twój komentarz nasunęła my się taka myśl (zwłaszcza te liny…). Nie jesteśmy marionetkami życia, sami możemy tworzyć swoje dni, a życie się na pewno do nas uśmiechnie radośnie :-). (choć też czasem i w tyłek kopnie w odpowiednim momencie coby tak kolorowo nie było ;-)).
      Aloha miła i mój statek pozdrawia Twój! 🙂

  2. Anonymous

    dla wielu osob TY jesteś taką 'KIngą’ 🙂 m.

  3. Anonymous

    dla wielu osob TY jeste&#347 tak&#261 'KIng&#261′ 🙂 m.

  4. Anonymous

    Kochana Agnieszko, czytaj&#261c Twój tekst my&#347la&#322am o pewnym okre&#347leniu, które ostatnio us&#322ysza&#322am, „dziewczyna nomada”. Dla mnie to taka osoba, która ma odwag&#281, &#380eby uk&#322ada&#263 sobie &#380ycie zgodnie ze swoimi marzeniami, która nie boi si&#281 si&#281ga&#263 po wi&#281cej i nie satysfakcjonuje jej przeci&#281tno&#347&#263. Kiedy&#347 nie zdawa&#322am sobie sprawy z czym taka odwaga si&#281 wi&#261&#380e i jaki wp&#322yw ma na nasze &#380ycie. Odwaga, tak jak przedstawi&#322a&#347 to w swoim tek&#347cie, sprawia, &#380e &#380ycie staje si&#281 pasjonuj&#261c&#261 przygod&#261. Bez niej skazujemy samych siebie na przysta&#324 i liny i jak pisa&#322a Ewa Lipska ze strachu przed &#380yciem umieramy. Trzymam kciuki za powodzenie Twoich planów i b&#281d&#281 wraca&#322a tutaj, &#380eby czerpa&#263 inspiracje. Pozdrawiam serdecznie!

    1. Agnieszka Kawula

      Czytaj&#261 Twój komentarz nasun&#281&#322a my si&#281 taka my&#347l (zw&#322aszcza te liny…). Nie jeste&#347my marionetkami &#380ycia, sami mo&#380emy tworzy&#263 swoje dni, a &#380ycie si&#281 na pewno do nas u&#347miechnie rado&#347nie :-). (cho&#263 te&#380 czasem i w ty&#322ek kopnie w odpowiednim momencie coby tak kolorowo nie by&#322o ;-)).Aloha mi&#322a i mój statek pozdrawia Twój! 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.